Czytałam je rzecz jasna w dzieciństwie i uwielbiam do nich wracać.
Na zawsze będą zajmować uprzywilejowane miejsce w moim sercu i na moich półkach, niektóre z nich nawet zawędrowały na stolik nocny, żebym mogła je przytulić przed snem…
Oto moja lista
Mała księżniczka – Frances Hodgson Burnett
Niezależnie od tego, ile razy czytałam, za każdym razem płakałam.Historia małej dziewczynki, która z pozycji uprzywilejowanej córeczki bajecznie bogatego tatusia, z dnia na dzień staje się nikomu niepotrzebną sierotą i do tego biedną jak mysz kościelna, wzrusza i jednocześnie uczy.
Uczy, że w życiu nic nie jest nam dane na zawsze, że w każdej chwili los może się od nas odwrócić i to co kochaliśmy, możemy stracić.
Mała księżniczka Sara dlatego właśnie jest tytułową księżniczką, bo nawet w najcięższych chwilach, które dla niej są jeszcze cięższe, bo jest przecież siedmioletnim dzieckiem, potrafi zachować godność i dobre serce.
Karolcia – Maria Krueger
Ba książka biła się o pierwsze miejsce na mojej liście z 'Małą księżniczką.’
Karolcia, to mała dziewczynka, która w dniu przeprowadzki do nowego mieszkania znajduje w szparze podłogi zaczarowany błękitny koralik.
Razem ze swoim przyjacielem Piotrkiem, przeżywa Karolcia niesamowite przygody, ponieważ koralik spełnia najskrytsze marzenia. Oczywiście nie zawsze są one dobrze przemyślane, dlatego niestety niekiedy dzieci wpędzają się w tarapaty.
„Karolcię” kocham tak bardzo, że nazwałam tak swoją córkę.
Piotruś pierwszak – Mieczysława Buczkówna
Książka, która jest tak zaczytana przeze mnie, że prawie wszystkie kartki są osobno. Sama nie potrafię wyjaśnić fenomenu tej książki. Bo co mnie w niej tak fascynuje ?
Historia najzwyczajniejsza w świecie.
Oto mały chłopczyk, Piotruś, idzie do pierwszej klasy i cieszy się z nowego tornistra, wyprawki do szkoły, piórnika i fartucha. Cała książka opowiada własnie o takich codziennych sprawach: Piotrek uczy się pisać i czytać, poznaje nowych kolegów, jedzie na wycieczkę z babcią, dostaje sanki. Może to właśnie jest to: ciekawie opowiedzieć zwykłe, codzienne życie małego chłopca.
Pinokio – Carlo Collodi
Drewnianego pajacyka nikomu nie trzeba przedstawiać.
Pamiętam jak płakałam nad biednym ojcem Pinokia, którego nieznośny urwis nieustannie ranił swoim zachowaniem.
Bajka ponadczasowa, o dużych walorach dydaktycznych. Wystarczy przypomnieć najsłynniejszą przestrogę jaką Pinokio otrzymał od Wróżki:Kłamstwa są łatwe do wykrycia. Dzielą się na dwa rodzaje: jedne mają krótkie nogi, a drugie długi nos”
Mary Poppins – Pamela .L.Travers
To według mnie jedna z najpiękniejszych książek dla dzieci.
Czarodziejka z ulicy Czereśniowej z nieodłączną dywanikową torbą i parasolką, skradła moje serce na zawsze.
Pięcioro dzieci i coś – Edith Nesbit
Czarujące przygody czworga rodzeństwa w wiktoriańskiej Anglii.
Właściwie jest to cykl trzech powieści.W pierwszej, właśnie wspomnianej przeze mnie, dzieci spotykają Piaskoludka, śmieszne stworzonko, które zagrzebane w piasku od tysięcy lat, wybudzone ze snu, trafia przez przypadek do domu dzieci i spełnia ich życzenia.
Część druga, „Feliks i dywan”, to historia rodzeństwa i zaczarowanego dywanu, a także cudownego ptaka Feniksa, natomiast kolejna, ostatnia część trylogii „Historia amuletu”,to opowieść o tym jak dzieci znajdują połówkę tajemniczego talizmanu.
Książki bardzo, bardzo interesujące, a do tego wzbogacające wiedzę młodego czytelnika. Bohaterowie trylogii w czasie przygód przenoszą się w przeszłość, np do starożytnego Egiptu, albo Babilonu.
Bułeczka – Jadwiga Korczakowska
Nieodmiennie wzrusza mnie opowieść o małej sierotce Broni chętnie przez innych nazywanej Bułeczką.
Dziewczynka przyjeżdża ze wsi do miasta, do swojego wujka i cioci oraz totalnie rozpieszczonej córeczki Dziuni. Przywitanie jest chł0dne i tak pozostaje przez dłuższy czas. Bronia, ze względu na swój wygląd, ubogie ubranie jest obiektem nieustannych niewybrednych kpin ze strony Dziuni. Aż nadchodzi dzień, który wszystko zmienia…
Najmilsi – Ewa Szelburg-Zarembina
Książka, która obudziła we mnie miłość do zwierząt.
Niesamowite, piękne historie czworonożnych, futrzatych lub skrzydlatych towarzyszy małej Reni. Właściwie każda z tych opowieści jest sama w sobie perełką literatury dziecięcej. Czy ta o Muszce, maleńkiej suczce, czy o wróbelku Maciusiu, czy o wiewiórce Kitce, każdą chętnie czyta się dzieciom , ale i samemu też.
Kjersti – Babbis Friis Baastad
Kjersti to właściwie norweska wersja naszej „Bułeczki”, więc w zasadzie nie powinnam dublować, ale książka wywarła na mnie tak wielkie wrażenie kiedy czytałam ją będąc dzieckiem, że już jako dorosła osoba bardzo długo szukałam jej w księgarniach , bo chciałam jeszcze raz przeczytać i mieć na swoich półkach. Dlatego umieszczam ją na swojej liście.
Kjersti nie przyjeżdża jak Bułeczka ze wsi do miasta, ale również jest „inna”. W wyniku wypadku (potrąca ją samochód), zostaje boleśnie okaleczona i jedna połowa jej buzi wygląda jakby dziewczynka nieustannie się śmiała.To sprawia,że Kjersti staje się obiektem okrutnych żartów w szkole ze strony starszych chłopców. Książka bardzo mądra, bardzo mocno chwytająca za serce.
Dzieci z Bullerbyn – Astrid Lindgren
Oczywiście nie mogło zabraknąć moich ukochanych „Dzieci z Bullerbyn”, więc chociaż umieściłam je na ostatniej pozycji, to w sumie bez znaczenia, kocham tę książkę miłością niezmienną .
Oczywiście lista powinna być jeszcze dłuższa, bo i książek dla dzieci , które uwielbiam, jest o wiele więcej, ale z bólem serca postanowiłam ograniczyć się do tej dziesiątki, którą przedstawiłam.
Pozdrawiam – Greenelka
Możesz wesprzeć to, co robię, tutaj :
I zapraszam na moj kanał na YT
[…] Najlepsze książki dla dzieci. […]
Te same tytuły mogłabym wymienić Agnieszko. Do tego jeszcze moja ulubiona lektura z dzieciństwa to „Słoneczko” i „Gałka od łóżka” . To były piękne czasy …
A widzisz Gabrysiu, „Słoneczko”! Jak ja mogłam zapomnieć I „Gałka od łóżka”, naturalnie , Boże jakie to cudowne książki… Ja je wciąż czytam. Teraz otworzyłam „Pollyannę.”
Jeszcze gdzieś na blogu jest tekst o książkach , taki ciąg dalszy listy najlepszych. Muszę poszukać.
Czytałam i uwielbiałam prawie wszystkie z wymienionych przez Ciebie książek (poza „Piotrusiem-pierwszakiem, jakoś nie wpadła mi w ręce). Po wielekroć tez czytałam wszelkie ich kontynuacje. Połowę dzieciństwa spędziłam w bibliotece. Cudne czasy! Usiłuję sobie przypomnieć co jeszcze mnie wtedy zachwycało… Oczywiscie „Ania z Zielonego Wzgórza”, „Pięcioro dzieci i coś”. „Pożyczalscy”, „Fizia – pończoszanka”, opowiadania Grabowskiego, „Dar rzeki Fly”, „Małe kobietki”…Lista ta mogłaby mieć jeszcze setki pozycji, więc się tu zatrzymam. Niektóre z tych książek mam na półkach w domu, ale wiekszość pożyczałam z biblioteki. Ciekawe czy dzieci nadal czytają te ksiazki, czy w ogóle chce im sie czytać w dobie smartfonów i internetu…
Pozdrawiam Cie serdecznie Agnieszko i dziekuję za przypomnienie tych cudnych lektur!:-))
Olga, ja myslę, że to zależy od rodziców… A Fizię też bardzo lubię do dzisiaj, no i Pożyczalskich:) Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
Ciekawe, bo niewiele tych książek znam. W dzieciństwie dużo czytałem i oczywiście były tam „Dzieci z Bullerbyn” Była też „Bułeczka” ale nie podobała mi się. Czytałem „Małego Księcia”, Muminki”, „Kubusia Puchatka”. Do dzisiaj jestem przywiazany do jednej – „Alicja w Krainie Czarów” Po prostu lubię surrealistyczne poczucie rzeczywistości 🙂
No popatrz, a ja znowu Alicji sie bałam 🙂 Ale Kubusia i Muminki też uwielbiam do dzisiaj 🙂
Znam parę z tych książek. Nie jestem pewna, co z 'Karolcia’, bo niby kojarzę i nie… sama już nie wiem. hehe Mary Poppins uwielbiam, istna magia. 🙂 Ja uwielbiam też wracać do Ani z Zielonego Wzgórza i była jeszcze jedna książka…chyba Pierścień i Róża, coś takiego. hehe Bardzo fajny pomysł na post, od razu obudziły się wspomnienia. Pozdrawiam serdecznie droga Agnieszko. :))))))
Ania , no jest rzecz jasna nieśmiertelna, wiadomo 🙂 Pozdrawiam Cię Aga:)
Większość czytałam. Nie znam „Piotrusia pierwszaka”. „Karolcią” i „Witaj Karolciu” zafascynowani są ostatnio moje przedszkolne wnuki. Ośmioletni zaś bardzo polubił „Dzieci z Bullerbyn”
Serdecznie pozdrawiam:)
A wydobądż z przepaści , może biblioteki, Piotrusia Pierwszaka, jest taki jakiś domowy, rodzinny 🙂 Pozdrowionka:)
I jeszcze opowieści z Narnii- mają niezwykły potencjał dla wyobraźni… Pamiętam też drugą część Karolci, miała wtedy magiczny ołówek- też była fajna.
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
Opowieści z Narnii – jasne, a karolcia z ołówkiem tez jest rewelacyjna, pozdrowionka:)
Świetny pomysł z wpisem o książkach dla dzieci.
Ja najbardziej lubiłam ,,Pana Kleksa” 🙂
Większość Twoich znam, szczególnie ostatnią pozycję pamiętam bardzo dobrze.
Pozdrawiam 🙂
Przy „Małej księżniczce” też się spłakałam, ja jeszcze uwielbiałam „Anię z Zielonego Wzgórza”, ciekawa jestem, czy teraz też mogłabym ją czytać, muszę spróbować 🙂 pozdrawiam 🙂