Jak cofnąć zegar biologiczny, kiedy jesteś 50+?
Zegar biologiczny to nie metryka. jasne.
Zegar biologiczny to nie metryka. jasne.
Myślisz – to niemożliwe? Oczywiście, że ta wizja może sprawdzić się prędzej niż myślisz. Wyobraź sobie rok, powiedzmy 2030. To całkiem niedaleka przyszlość – powiesz, ale przeciez wszystko teraz nabrało takiego przyspieszenia jak prom Challenger, nie przymierzając. Więc mamy ten rok 2030. Leżysz sobie pod cieplutkim kocykiem i oglądasz ulubiony serial, bo książek w roku 2030 raczej czyta się malo, jeszcze mniej niż w roku 2023. Nie, jasne, że są tacy, co to dla nich tylko słowo spisane na kartkach papieru się liczy, a szeleszczą przerzucanych stron jest piękniejszy niż najpiękniejsza aria operowa ( też rzecz z zamierzchłej epoki), ale to garstka, naprawdę garstka. Jak się nad tym zastanowić, historia zatacza koło. Wracamy do punktu wyjścia. Wiesz, czytanie zawsze było elitarne, nie ma co się oszukiwać. To nie znaczy, że ci szaleńcy, którzy w książkach dzisiaj się zatapiają, w roku 2030 będą jak średniowieczni mnisi benedyktyńscy, co to pięknie stronę po stronie kaligrafowali, to nie. Ale czy Gutenberg przypuszczał, że za te kilkaset lat, zamiast solidnych słów, przepelnionych sensem, z jego wynalazku zostaną strzępki, że z nich będą wyłaniać się emotikonki, dziwne buźki z wywalonym jezykiem, albo z uśmiechem od ucha do ucha, że w tempie kosmicznym mieszkańcy naszej planety będą kretynieć z każdym dniem coraz bardziej? Cywilizacja dostosowuje się. I staje się cywilizacją obrazkową. Fajne pismo było w jaskiniach, śmiech… A jeśli to widzisz, nie jest ci żal? Nie czas żałować róż, kiedy płoną lasy? Nie, po stokroć nie ! Trzeba żałować każdej, nawet najmniejszej, najdelikatniejszej róży. Bo kwitnie ich coraz mniej. Trzeba pielęgnować każdy piękny umysł. Zwłaszcza taki, który dopiero zaczyna kwitnąć. Wracając do roku 2030. Zakładając że jednak uległaś cywilizacji buziek i serduszek, leżysz pod tym cieplutkim kocykiem, bo jest ponury listopad i oglądasz ulubiony serial na Netfliksie, (lubisz myśleć, że jest ulubiony, chociaż wybrał go dla ciebie twój osobisty wirtualny asystent, bez którego tak czy owak nie możesz już zrobić kroku, ale to przecież wygodne, więc nie narzekasz). Więc oglądasz ten serial i nagle słyszysz głos twojego domowego wirtualnego asystenta: ” Hej, widzę, że zjadłaś całą paczkę orzeszków ziemnych,cieszę się, że miło spędzasz czas, ale właśnie przyszły na mój pulpit wyniki twojego DNA z laboratorium. Wskazują na twoją skłonność do cukrzycy i chorób autoummunologicznych. Wszystkie parametry i wskaźniki pobrane z twojego smartwatcha odbiegają od normy. Czy mogę zaproponować ci spotkanie z asystentem żywieniowym AI, opracowaną przez niego dietę i spersonalizowany trening?” A co najdziwniejsze, nie siedzisz z rozdziawioną buzią, bo to dla ciebie chleb powszedni. Jeszcze na początku szalonego XXI wieku wydawałoby się to niemozliwe. Ale nie dzisiaj. Smartfony z ich niezliczoną lilością aplikacji, smartwatche badające twoje zdrowie nawet kiedy śpisz, takie potworki na ręce, inteligentne wagi, co to ci powiedzą ile masz tłuszczu, ile wody, a ile mięśni, one wiedzą już i tak wszystko. To nawet nie jest złe, bo wiedzą prędzej niż pomyślisz. Mogą zapobiec takiej na przykład cukrzycy, albo co gorsza – zawałowi serca. Algorytmy, analiza big data i te rzeczy. To nie jest złe akurat. Zwłaszcza, że choroby cywilizacyjne rozwijają się w tempie równie szybkim jak technologia. Pod warunkiem, że tego sobie życzysz. Tak czy owak, wszystko rozwija się błyskawicznie i nie jest to przemijająca moda, ale staly trend. Już teraz na rynku jest mnóstwo aplikacji, które dopasowują automatycznie plan żywieniowy do informacji o twoich potrzebach. Mimo tego to wciąż zaledwie drobniutki ułamek wiedzy, którą może osiągnąć człowiek. Mimo całego wielkiego zachwytu na AI, nad sztuczną inteligencją, wciąż algorytmy nie przewyższają ludzkiego mózgu, choć technologia ściga się z tym cudem zamknietym w twardej skorupie czaszki i nieustannie się udoskonali, a możliwości ma coraz szersze. I któregoś dnia sztuczna inteligencja będzie twoim dietetykiem, a ten piękny zawód zniknie jak wiele innych. To sztuczna inteligencja będzie układać twój jadłospis i to może być jej największą siłą. Dlaczego? Bo korzysta z danych i błyskawicznie je przetwarza. Może ci pomagać w układaniu listy zakupów, albo w trakcie przyrządzania posiłków. A jesli będziesz się niezdrowo odżywiać? Czy sztuczna inteligencja powiadomi twojego pracodawcę., albo nie daj Boże twoją firmę ubezpieczeniową? Nie można przewidzieć w jakim kierunku to pójdzie. Na razie na świecie jest entuzjazm, że AI może szybko napisać e-booka, albo post na social media… Ale szanuj mimo tego każdą różę… Póki jeszcze jest czas… Pozdrawiam – Greenelka
Super, megazdrowe jedzenie, jest takie?
Olej lniany jest, od niedawna, obok oleju kokosowego moim ulubionym kosmetykiem.
Żyjemy w epoce, kiedy nowotwory, zawały, wylewy i inne „atrakcje” mnożą się jak króliki.
Nie jest źle. Bo niby wiadomo, że od tego w jaki sposób się odżywiamy, zależy w olbrzymim stopniu nasze zdrowie. I jest to akcent optymistyczny, ale…
Awokado, to jest to ! Co mi tam krokodyl, po co krokodyl, ja na miejscu Klary żądałabym awokado!
7 zielonych, super oczyszczających szejków, które piję każdego dnia. Każdego. Przekonałam nawet do nich mojego męża, a to nie lada wyczyn.