Lifestyle

Czy cierpisz na nomofobię? A może zmierzasz w jej kierunku?

Nomofobia to niezdolność do życia bez telefonu komórkowego.

Najnowsza fobia XXI wieku. Bardzo niebezpieczna, dodam.

I zatacza coraz szersze kręgi. Cierpi na nią już 66% Brytyjczyków. I sądzę, że wśród Polaków te statystyki wcale nie wygladają lepiej.

czy cierpisz na nomofobię?

Co widzisz kiedy wsiadasz do autobusu czy tramwaju?

Głowy opuszczone nad monitorami, oczy przebiegające po ekranie w towarzystwie  kciuków przesuwających  się z szybkością światła. Nikt nie prowadzi żywej rozmowy, a jeśli już, to tylko za pośrednictwem smartfonu.

Nic przeciwko technice, nie mam zamiaru być zrzędzącą babą, ale każdy rozsądny człowiek zadaje sobie pytanie czy to naprawdę nie zboczyło gdzieś po drodze w złym kierunku?

Odpowiedż brzmi Tak, jasne, że tak.

Telefon komorkowy  już dawno przestał być tym do czego został „powołany”, czyli do telefonowania.

Smartfon spełnia funkcję małego laptopa i jest bardzo, bardzo przydatny, ale co się dzieje, kiedy zastępuje prawdziwe, rzeczywiste życie?

Kiedy korzyści przeradzają się w szkody? Kiedy to, co miało być pomocą, staje się przekleństwem?

Kiedy nie potrafisz bez smartfona egzystować ?

Oczywiście, ta przypadłość nie rozwija sie z dnia na dzień. Sa to raczej konsekwencje bardzo niezdrowych przyzwyczajeń.

Czy cierpisz na nomofobię?

Wyobraź sobie sytuację, jaka często zdarza się w twoim życiu.

Przed tobą bardzo trudne zadanie.

Egzamin, rozmowa kwalifikacyjna, co tam jeszcze sobie wyobrażasz. Żeby uspokoic nerwy, sięgasz po swojego ślicznego, błyszczącego przyjaciela, smartfona.

Czekasz na autobus. Spóźnia się. Co robisz? Siegasz po smartfona. A zresztą, nawet jeśli się nie spóźnia, też zatapiasz się w „rozmowie” z wirtualnym kumplem. Dobrze, jeśli nie przeoczysz, kiedy ten autobus zajedzie na przystanek.

Wsiadasz i buch, smartfon pod ręką. Zatapiasz się i uciekasz od rzeczywistego świata.

Czy tak robisz? To uważaj. Bo do nomofobii wcale nie masz daleko.

Niedawno opowiadał mi pewien nauczyciel historii, jak to przyszło mu towarzyszyć szkolnej wycieczce do miasta X.

Celem był średniowieczny zamek.

Kiedy znaleźli się na dziedzińcu, biedak próbował opowiedzieć młodzieży o historii tegoż zamku to i owo.

Współczułam mu, naprawdę. Bo jedni albo wysyłali smsy, albo oglądali filmiki na YT, albo zdjęcia na Instagramie, jeszcze  inni studiowali jak wyrzeźbić masę, tylko biedny nauczyciel był zupełnie nie na miejscu. Równie dobrze mogłby sobie pójść gdzieś i zostawić ich po prostu w spokoju. A to, o czym mówił, tak czy siak znaleźć można w sieci.

W razie, gdyby trzeba było potem opisać.

czy cierpisz na nomofobię?

Czy cierpisz na nomofobię ?

Kiedy

wciąż zerkasz czy przyszły do ciebie nowe wiadomości, nawet, jeśli takich nie oczekujesz,

opisujesz wszystko, co robisz , co myślisz i co się generalnie wokół ciebie dzieje,

nieustannie kontrolujesz ile lajków jest pod twoimi komentarzami, co jeszcze bardziej obliguje cię do jeszcze częstszego komentowania, żeby zasłużyć na jeszcze więcej lajków,

bateria twojego smartfonu jest na wyczerpaniu i nie ma w pobliżu mozliwości podładowania i szalejesz z rozpaczy. Albo chcesz wejść do internetu , a tu nie ma połączenia. I nagle czujesz się jak odcięty od świata,

jesteś w towarzystwie przyjaciół, a mimo tego masz właczony smartfon i nieustannie na niego zerkasz. Niekiedy nie potrafisz się wcale skoncentrować na rozmowie.

Jeżeli odpowiedzi brzmią  twierdząco, uważaj, bo twoje uzależnienie od telefonu komórkowego zaszło już bardzo, bardzo daleko, jeszcze chwila  i nomofobia się kłania.

Jeszcze nigdy nie było tak, że odległości nie grały żadnej roli. Nawet kiedy twoja rodzina albo przyjaciele mieszkają w Nowej Zelandii, możesz ich zobaczyć na ekranie, możesz z nimi rozmawiać i to jest wspaniałe.

Ale

Niestety często jest tak, że im więcej dzisiejszy człowiek ma znajomych w sieci, tym bardziej jest samotny.

Nie potrzeba przecież wyjść  z domu, żeby poznać kogoś, kto cię pokocha, wystarczy jeden klik i jesteś na portalach randkowych.

Nie potrzeba wychodzić na zakupy, bo wszystko załatwisz wygodnie z domu.

Nie musisz iść do pracy, bo twój zakład pracy to laptop.

I to wszystko jest super, ale tylko w pewnych granicach.

Bo czy wirtualne życie potrafi zastąpić rzeczywiste?

Czy rozmowa on- line jest tym samym co prawdziwe spotkanie z przyjaciółką przy kawie?

Nie, po stokroć nie !

Bo nie patrzysz w oczy, ani nie możesz dotknąć ręki. Bo nie możesz się przytulić.

Ludzie cierpiący na nomofobię, czują się zmuszeni pokazywać każdy szczegół  swojego zycia w sieci i są uzależnieni od tego jak widzą ich inni, czyli od pozytywnych komentarzy.

Dlatego muszą nieustannie mieć więź ze swoim wirtualnym przyjacielem, smartfonem.

A przecież to co inni opowiadaja o sobie w sieci, nie zawsze odpowiada prawdzie. Nie zawsze.

Małżonkowie, którzy pokazuja jak bardzo są szczęśliwi, w rzeczywistości mogą przechodzić bardzo poważny kryzys.

Ktoś, kto pokazuje swój wymarzony urlop w Australii, w rzeczywistości siedzi w domu, a zdjęcia  tylko opracował z pomocą jednych z programów, jakich mnóstwo w sieci.

Koleżanka, która pokazuje swoją nienaganną cerę i sylwetkę modelki, w rzczywistości jest gruba i cierpi na paskudny trądzik.

I tak dalej i tak dalej…

Niestety osoby cierpiący na nomofobię nie chcą tego widzieć. Dzieje się tak dlatego, że czują się zmuszeni nieustannie porównywać się z innymi. Też chcieliby skakać ze spadochronu, też chcieliby pływać wśród raf kolarowych i latać co tydzień do Nowego Jorku.

I nie ma znaczenia, że oglądane i podziwiane zdjęcia są albo stare, albo zręcznie sfałszowane.

W którymś momencie sieć przejmuje kontrolę i nic już nie jest takie jak było wcześniej.

A smartfon kusi. Trzeba patrzeć, bo może coś umknie. Znam osoby, które nawet w łóżku nie potrafią się od tego nałogu uwolnić. To straszne.

W końcu zaczynają się lęki, a nawet wcale nie rzadko depresja.

Dlatego nie warto przekładać życia wirtualnego nad  rzeczywiste.  Zanim będzie za późno.

Internet jest wspaniały, naprawdę wspaniały, ale życie w realu jest o wiele piękniejsze.

Pozdrawiam serdecznie – Agnieszka

I zapraszam tutaj:

Kotka, która została Miss ludzkich serc

(Visited 264 times, 1 visits today)

25 thoughts on “Czy cierpisz na nomofobię? A może zmierzasz w jej kierunku?

  1. elektronika jest równie groźna jak heroina. i trudno z nałogiem zerwać.
    a Birkin z Gainsbourgiem stworzyli coś niepowtarzalnego. pamiętam własne oczy zatopione w innych, kiedy płynęła francuska fraza. nie da się dwa razy przeżyć pierwszego zauroczenia. a szkoda. te dźwięki są tego warte.

  2. Na szczęście nie znalazłam u siebie oznak fonoholizmu i chyba to uzależnienie mi nie grozi. Wskazałabym jednak w swoim otoczeniu kilka osób, dla których „więź” z telefonem wykracza poza zdrowe normy.
    Niedawno wróciłam z Indii. Jednym z uczestników wycieczki był kilkunastoletni chłopiec. Sporo czasu spędziliśmy w autokarze pokonując niemałe odległości. Obserwowanie tego, co dzieje się za oknem nie pozwalało mi nawet na chwilę zamknąć oczu. Siedzącego przede mną (wspomnianego wyżej) młodego człowieka nie interesowało dosłownie nic. Siedział z nosem wlepionym w ekranik telefonu i pokonywał kolejne etapy jakiejś durnowatej gry. I tak było codziennie. Żadnej reakcji ze strony rodziców. Jestem chyba z innego świata:)

    1. Tak, a ja kiedys w pociągu siedziałam obok gościa, który miał włączone na raz … 3 smartfony !!!!
      Co Ty na to ? A właśnie: bardzo dobrze to okresliłaś – zdrowe normy. Bo przecież nie chodzi o to, żeby telefony komorkowe wyrzucic z życia, lecz umiejętnie z nich korzystać:)

  3. To się widzi coraz częściej 🙁 Staram się nie zabierać wszędzie ze sobą smartfona, nawet udaje mi się go zapominać. Dobrze, że o tym piszesz, można stracić kawałek z życia… Serdecznie pozdrawiam 🙂

  4. Nie cierpię smartfonów. dla mnie telefon to telefon – do wykonywania rozmów i przesyłania krótkich wiadomości tekstowych, koniec, kropka. Ludzi z nosami utkwionymi w telefonach (bez względu na nazwę) nie rozumiem, a już ci, którzy bez specjalnych aplikacji nie zorientują się, w którą stronę do sklepu albo który to dzień cyklu, muszą być wybitnymi bezmózgami.

  5. Mogę z czystym sumieniem napisać: jestem wolna od tego. Ludzie są dla mnie ważniejsi od każdego urządzenia. Jednak masz rację – zjawisko (choć nie znałam tej nazwy) zatacza coraz szersze kręgi, do czego to prowadzi?

  6. Podobnie jak Iwona – jestem wolna ! Nie nadużywam telefonu.
    Oczywiście obserwuję w swoim środowisku takich ludzi, którzy bez telefonu nie potrafią odpowiedzieć nawet na najprostsze pytanie – i sprawdzają wszystko w google. To straszne !
    Ostatnio, gdy w pracy zaczęliśmy rozmawiać o uzależnieniu od telefonu jedna osoba, która każdą rzecz sprawdza w komórce – od razu zmieniła temat.

  7. Uff, przeszedłem Twój test i nie mam uzależnienia 🙂
    Ale i tak uważam, że najbardziej ogłupiającym narzędziem elektronicznym była telewizja. Ten dudniący telewizor u różnych znajomych wprowadzał mnie w rozpacz. A musiał grać przez cały dzień. I człowiek był jedynie odbiorcą i konsumentem. Smartfon daje więcej możliwości. Można czytać, sprawdzić drogę, nazwę oglądanego właśnie kwiatka lub prognozę pogody przed wyjściem na rower. Gdy jestem w plenerze, to często nie bardzo wiem, gdzie ten telefon mam, póki nie zadzwoni.
    Z drugiej strony ten telefon sprawia, że mogę pracować jako freelancer, nie muszę tkwić na etacie, którego nie znosiłem…

    1. hegemonie, bardzo precyzyjnie wyraziłeś moje zdanie. Właśnie o to chodzi, że istnieje ta cienka czerwona linia, poza którą jest już uzależnienie. Nie chodzi przecież o to,żeby smartfony potępiać w czambuł, ale umiejętnie z nich korzystać, tak, aby nie miały nad nami kontroli.Co do telewizji, też pełna racja. Nawet niedawno o tym pisałam:)

  8. Cieszę się każdą chwilą bez telefonu – poważnie! Ostatnio używam go coraz mniej i odnalazłam w sobie pewnego rodzaju oazę spokoju.. Nie jestem już przyklejona do telefonu i od razu lepiej się czuję. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *