Jeżeli lubisz tu wskakiwać, jesteś świadoma. Też w kwestii kosmetyków, a to oznacza, że zwracasz uwagę na to co producent napisał na etykietce produktu, który chce ci sprzedać.
Bo nie wszystko złoto co się świeci, wiadomo. Optymalna byłaby sytuacja, kiedy wszystko rosło by w zdrowej glebie, ogrzewane słońcem i podlewane czystą wodą, a kosmetyków nikt nie wytwarzałby w laboratoriach, tylko z roślin rosnących na dziewiczych łąkach i w górskich dolinach.
Ale jak mówię, nie wszystko złoto co się świeci, bo nie wszystko jest takie klarowne.
Bo co to w ogóle znaczy „naturalny”? Właściwie nic, wielkie nic. Każdy może sobie umieścić taką etykietkę na opakowaniu, licząc na to, że naiwny klient nie wczyta się w skład produktu.
Skupmy się na kosmetykach, ok?
Tu oszukuje się równie perfidnie jak w przypadku żywności. No więc jeśli po prostu uwierzysz w dobrą wolę producenta, bo generalnie zakładasz, że ktoś chce ci sprzedać to co obiecywał, to zalecam ostrożność.
W naturalnym kremie do twarzy może znaleźć się tyle syntetycznych składników, że Mendelejew za głowę by się chwycił i powyrywał wszystkie włosy.
Mity, bajki z mchu i paproci i reklamy warte miliony, albo miliardy, oto co cię wabi i oszukuje.
Więc co to znaczy „naturalny”?
To bardzo proste. Takim mianem możesz nazywać coś, co wyrosło prosto z ziemi, albo urosło na drzewie, na krzaczku i nie zostało w żaden sposób przetworzone.
Czy takie coś istnieje?
Tak, jeśli sobie sama wyhodujesz, rozdrobnisz i zmieszasz kilka składników razem, po czym niestety czegoś takiego możesz trzymać i to najczęściej w lodówce może kilka dni, no, może tydzień, albo dwa. Takie są na przykład przepisy na maseczki z płatków owsianych albo awokado etc.
Takie są też surowe kosmetyki.
To odpowiednik surowej żywności wegańskiej.Jedzenie żywe, nie przetworzone w wysokich temperaturach. I takie właśnie są też kosmetyki surowe. To na przykład olejki wszelkiego rodzaju, które nakładasz bezpośrednio na skórę , w tym eteryczne, które dodajesz do kosmetyków.
Wszystko inne, zanim wskoczy do słoiczka z napisem ” naturalny”, przestaje tak naprawdę naturalnym być. Bo jest poddane procesowi podgrzania,bo dodawane są w tym czasie przeróżne składniki, które wcale naturalne być nie muszą. Mogą, ale nie muszą.
Sprawdź sama – idź do sklepu i weż do ręki pierwszy lepszy kosmetyk opatrzony etykietką ” naturalny” i zobacz co w sobie w rzeczywistości kryje.
Widzisz więc, że naturalny, znaczy tak naprawdę wiele i nic.
Przy okazji przychodzi mi do głowy inny przykład, z trochę innej beczki. Weźmy takie jagody acai. Zachwalane jako cud, miód, super foood i oczywiście naturalne. Jasne, że są bardzo prozdrowotne, ale czy w naszym klimacie nie prościej jest postawić na borówki, albo maliny, o aronii już nie wspomnę? Jagody acai rosną daleko i muszą przebyć długą drogę, żeby zawitać do sklepu ze zdrową żywnością, ktory masz zamiar odwiedzić na ten przykład we wtorek po południu.
Idziemy rozebrać na czynniki pierwsze, pojęcie ” organiczny”.
Słowo samo w sobie jest chwytliwym sloganem marketingowym, zwłaszcza w dobie zielonej agendy, która często niewiele ma wspólnego z ochroną środowiska ( rzeczywiście totalnie zdewastowanego przez nasz szacowny gatunek homo sapiens), za to bardzo wiele z dużym kapitałem i ideologią.
Dobra, co to znaczy kosmetyk organiczny w takim razie?
wyprodukowany bez syntetycznych nawozów i pestycydów,
niezmodyfikowany genetycznie,
nienapromieniowany,
nie nawożony osadami ściekowymi.
Widzisz więc, że naturalny nie znaczy organiczny i na odwrót.
Wyprodukować kosmetyk organiczny jest o wiele trudniej niż taki, który zawiera w sobie skladniki syntetyczne, ale nie jest też tak, że używając tych drugich, smarujesz się pestycydami. Cały proces powstawania kosmetyku jest tak skomplikowany i długi, że w jego trakcie wszystkie składniki ulegają przetwarzaniu, zróżnicowaniu i na samym końcu wszystko wygląda inaczej.
Skąd możesz mieć pewność, że kosmetyk jest organiczny?
Musi mieć certyfikat. Bo to, że na opakowaniu jest etykietka „organic” podbnie mało znaczy jak w przypadku produktu ” naturalnego”.O certyfikatach napiszę szczegółowo w kolejnym poście, bo to obszerny temat. Kosmetyki, których używam i które mają najwyższej klasy certyfikat ECOCERT, to produkty firmy Ava.
Kategorie kosmetyków organicznych
1.Mniej niż 70 % organicznych składników
Producent nie może używać terminu „organiczny” na głównej etykietce, ale na ulotce informacyjnej powinna się znaleźć informacja, że takie i takie składniki są pochodzenia organicznego.
2.Wyprodukowany z organicznych składników
W składzie ma co najmniej 70% składników pochodzenia organicznego. Na przedniej etykiecie może znajdować się do trzech takich składników. Na przykład: „produkt zawiera organiczny skrzyp, pomidor i marchewkę”.
3.Organiczny
Zawiera co najmniej 95 organicznych składników.
4.100%organiczny
Wszystkie składniki są wyprodukowane organicznie.
Czy sa gorsze? Otóż nie. Ws
Kosmetyki syntetyczne
Czy sa gorsze? Otóż niekoniecznie. Wszystko zależy jakich składników używa się do produkcji takch kosmetyków. Na przykład doskonały w serum, przeciwstarzeniowy kwas L-askorbinowy, czyli popularna witamina C jest wręcz rewelacyjna. Wiadomo jednak, że szybko się utlenia, więc musi miec stabilna formę Stąd syntetyczna forma wytworzona w laboratorium. Mimo tego kosmetyk może nadal być doskonały.
Syntetyczny nie znaczy z biegu złe, a naturalny nie znaczy z automatu dobre.
Pozdrawiam Cię organicznie – Greenelka
W tekście korzystałam z informacji zawartych w książce Sophie Uliano ” Piękna na zawsze”.