Nawet, jeśli zasady zdrowego odżywiania nie są dla ciebie czarną magią, to często wciąż nie wiesz co znajduje się w produkcie, który każdego dnia nakładasz na twarz i ciało.
A niestety jest to równie ważne jak to, co wkładasz do środka.
Nie chcę tu nikogo straszyć, ale przemysł kosmetyczny jest w swojej istocie szpetny. To, że jakiś kosmetyk jest drogi i został wyprodukowany przez firmę o światowej renomie i sprzedawany jest w renomowanej drogerii, wcale nie znaczy, że jest wartościowy.
Najlepszym przykładem są perfumy, w których składzie znajdują się ftalany, czyli plastyfikatory.
A są one w zasadzie niestety w prawie wszystkich perfumach, ale nie tylko, także w mleczkach i balsamach do ciała, lakierach do włosów i paznokci i środkach przeciwko komarom.
Ftalany to substancje, które sprawiają, że produkt kosmetyczny efektywnie przylega do ciała i tym samym, dłużej utrzymuje się zapach na skórze. Och, jak ślicznie te perfumy pachną – myślisz sobie ( gorzki uśmieszek…).
Dzieki ftalanom lakier do paznokci nie łuszczy się i zachowuje elastyczność przy nakładaniu.
Tyle dobrego chociaż, że UE zakazała ftalanów w kosmetykach i zabawkach dla dzieci.
Przynajmniej dzieci nie będą się truć tym paskudztwem.
Ale co z kosmetykami dla dorosłych?
Ależ jak najbardziej ftalany w nich są!
I co gorsza, nigdy się o tym nie dowiesz, bo producenci nie mają obowiązku o tym informować na opakowaniach produktów, jeżeli jest tych ftalanów niewiele. Ha, ha, a co to zmienia, że niewiele, skoro tych kosmetyków używasz cały czas, latami?
A wiesz do czego pierwotnie służyły i służą ftalany? Otóż wykorzystuje się je w produkcji klejów, folii do pakowania żywności i farb.
Jakie szkody wywołują?
Przede wszystkim hormonalne.
Najbardziej narażone na nie są kobiety w ciąży i dzieci, bo już w łonie matki zostaje zaburzony rozwój męskich narządów płciowych poprzez obniżanie poziomu testosteronu, co z kolei prowadzi do feminizacji chłopców.
Ftalany przedostając sie do krwi, działaja też fatalnie na narządy wewnętrzne, uszkadzają wątrobę, nerki i mózg, a także „przysługują się” do rozwoju cukrzycy typu II, zwłaszcza u kobiet.
Trudno doprawdy się dziwić, że na świat przychodzi coraz więcej chorych dzieci. Wiadomo, że każda mama chciałaby dla swojego dziecka jak najlepiej, już wtedy, kiedy znajduje się w jej łonie. Ale przecież nie zawsze wie, że za rogiem, w kolorowo opakowanym balsamie do ciała kryje się cudownie toksyczna trucizna.
Najniebezpieczniejsze z ftalanów, to DEHP, DBT, BBT.
Moga też występować pod nazwami : DMP, DEP.
A przecież nie tylko ftalany czyhaja z każdego „kosmetycznego rogu”.
W przeważajacej liczbie kosmetyków są składniki, które powodują mniej lub bardziej niebezpieczne choroby, od „zwykłych”, takich jak alergie, egzemy i wszelkie inne problemy skórne po nowotwory.
Występują po różnymi nazwami, bo producenci używają sprytnych wybiegów, żeby je ukryć.
Oto lista najgorszych składników w kosmetykach
Formaldehyd i konserwanty, które go uwalniają
Jest dodawany do lakierów do paznokci, klejów do rzęs ( Boże, co za nieodpowiedzialność takie coś kłaść na skórę !), kosmetyków kolorowych, żeli do włosów i czasami szamponów. Powoduje alergie kontaktowe, migreny, a w postaci lotnej, kaszel i zapalenie płuc. Jest zaklasyfikowany jako składnik rakotwórczy.
Kryje się pod nazwami:
DMDM, hydantoin, diazolidinyl, urea, imidazolidinyl, quaternium – 15, sodium hydroxymethylglycinate, 2-bromo-2-nitropropane- 1,3 diol.
Ołów
Dodawany głównie do szminek i farb do włosów. Kupując szminkę, chyba rzadko patrzysz na skład, prawda? A warto.
Ołów jest neurotoksyną, która wpływa na mózg, odkłada się w organizmie i chociaż w szminkach nie ma go wiele, ale jednak ciało przyjmuje go i z czasem może powodować zatrucie. Jest zakwalifikowany jako rakotwórczy.
Kryje się pod nazwą: lead acetate.
Amoniak
Używany w farbach do włosów. Wywołuje egzemy i zapalenia skóry.
Smoła węglowa
Dodawana do farb do włosów i szamponów przeciwłupiezowych, ale jest także w kosmetykach do pielęgnacji skóry suchej i atopowej.
Powoduje astmę, migreny, nadwrażliwość i fotowrażliwość skóry. Jest zakwalifikowana jako rakotwórcza.
Kryje się pod nazwą: coal tar.
DEA ( Diethanolamin), MEA ( Monoethanolamin), TEA ( Triethanolamin)
Używane jako emulgatory, a także jako środki pieniące w szamponach, mydłach i kosmetykach kolorowych.
Zakwalifikowane jako rakotwórcze.
Surfaktanty – Ethoxylated surfactans, 1,4 dioksan
Tworzone przez połączenie z tlenkiem etylenu, który jest znany jako jeden z czynników wywołujących raka piersi.
Występują pod nazwami: ETH, polietylen, cetearete, oleth.
Ropa naftowa i jej pochodne
Dodawana do preparatów nawilżających i balsamów do ust. Jej zadaniem jest wiązanie wody w skórze.
Powoduje zaburzenia funkcjonowania nerek i wątroby, niszczy błony komórkowe, ogranicza dopływ tlenu do skóry i zatyka pory ( najmniejsze zło).
Kryje się pod nazwami:
petroleum oil, petroleum jelly, petrolatum, mineral oil, mineral jelly, liquid parafin. Pochodne to: propylene glycol, propanediol, isopropyl alcohol.
Oxybenzon
Substancja dodawana do kosmetyków chroniących przed szkodliwym dziłaniem promieni UV. Działa drażniąco na skórę, powoduje jej przedwczesne starzenie, wysuszanie, egzemy i alergie. Przenika do mleka matki karmiącej i może uszkadzać dziecko rozwijajace się w jej łonie.
Kryje się pod nazwami:
2 – Hydroxy- 4 methoxy- benzophenon, 2 – Hydroxy- 4 methoxyphenyl, 2 -Hydroxy- 4 methoxybenzophynon, Oxybenzone, Oxybenzon Benzophenone – 3, Hydroxi – methoxi – benzophenon, 3 – Benzophenone.
Parabeny
Stosowane od lat czterdziestych XX wieku do zabezpieczania produktów żywnościowych i kosmetyków.
Powodują alergie, egzemy, nowotwory, feminizację mężczyzn, uszkodzenia dziecka w łonie matki i nowotwory. Przenikają do mleka matki karmiącej.
Kryją sie pod nazwami, w których składzie jest słowo paraben, a także nipagin i aseptin.
Glikol Polietylenowy
Substancja, która łączy tłuszcz i wodę w jednolitą masę, a więc nadaje kosmetykom odpowiednią konsystencję. Powstaje z toksycznego ethylenoxidu. Może powodować alergie i mutacje genetyczne komórek.
Występuje w szamponach, kremach, kosmetykach kolorowych i pastach do zębów.
Kryje się pod nazwami: PEG, PPG, Aluminium Chlorochydrate, Disodium Laureth Sulfosuccinat, Glycereth, Laureth, Lauryl Methyl Gluceth, Magnesium Laureth Sulfate, Magnesium Laureth Sulfate, Sodium Myreth Sulfate, Trideceth-12, Triceteareth-4 Phosphate, Trilaureth-4 Phosphat.
Laurylosiarczan sodu (eter) siarczanu (SLS, SLES)
Są to substancje, które sprawiają, że kosmetyki się pienią.
Kiedyś używane jako rozpuszczalnik przemysłowy, dzisiaj obecne w mydłach, szamponach, płynach do kąpieli oraz pastach do zębów.
Mogą powodować podrażnienia skóry, oczu, wysypki, wypadanie włosów, a kiedy połączą się z innymi szkodliwymi składnikami, działają rakotwórczo.
Talk
Substancja spokrewniona z azbestem.
Dzisiaj powszechnie spotykany w kosmetykach dla niemowląt, głównie zasypkach, a także w dezodorantach i kosmetykach kolorowych. Może powodować nowotworowy i problemy z oddychaniem.
Ukrywa się pod nazwami; talcum powder i hydrous magnesium silicate.
Toluen
Substancja o intensywnym, przyjemnym zapachu, zakwalifikowana do szkodliwych. Drażni skórę i zwiększa prawdopodobieństwo poronienia. Może powodować choroby układu oddechowego, krwionośnego, wpływa na układ rozrodczy, immunologiczny i nerwowy, może też szkodzić nerkom i wątrobie.
Znajduje się w lakierach do paznokci i perfumach.
Triclosan
Od ponad 40 lat używany jest jako środek antybakteryjny. Przyczynia się do chorób alergicznych, nowotworowych, a także zaburzeń hormonalnych.
Znajduje się w wielu produktach, których używasz na co dzień – mydłach czy pastach do zębów.
Składniki, które wyszukałam i opisałam, sa niestety tylko czubkiem góry lodowej, w rzeczywistości jest ich tak dużo, że nie starczyłoby grubej książki do ich opisania.
Konkluzja.
Jasne, że nie będziesz w stanie wyłapać wszystkich trujących substancji w kosmetykach, które są naszpikowane nimi jak ser ser szwajcarski dziurami.
Co robić? Bo, że oszukują nas na każdym kroku, to pewne jak Amen w pacierzu.
Ja po prostu kupuję tylko i wyłacznie kosmetyki naturalne. Albo robię sama. Już od dawna nie mam w domu syntetycznych perfumów, obojętnie od jak renomowanej marki pochodziłyby. Podobnie z kosmetykami kolorowymi. Wszystkim, które nie są naturalne, powiedziałam „adieu”.
Nie warto narażać zdrowia dla wątpliwych zysków firm, które sprzedają produkty pełne trucizn.
Oczywiście każdy może wybrać drogę, którą uzna za słuszne.
Mam nadzieję, że to co napisałąm, przyda ci się.
Pozdrawiam i zdrowia życzę – Greenelka
Źródła:
Adina Grigore ” Szczęśliwa skóra”
Dr David Servan – Schreiber ” Antyrak”
Marcus Rothkranz ” Heile dich schoen”.
Ten post mnie poraził.
Kupujemy kosmetyki, by dbać o siebie, a tutaj taka niespodzianka…
Zacznę sprawdzać ich skład, zdawałam sobie sprawę z tego, że zawsze coś w nich jest nie tak, ale żeby aż tak źle? Okropne…
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Barbarosso, niestety wszystkim rządzi pieniądz, a nasze dobro jest najmniej ważne. Trzeba wszystko sprawdzać i czytać etykiety, tak jak przy produktach żywnościowych. A najlepiej kupować kosmetyki naturalne. Pozdrawionka 🙂
Jestem przerażona i zobrzydzona na maksymalnego maksa. Fuuuu, czego to ludzie nie wymyślą, żeby zarobić kasę. Oczywiście mam świadomość tego, że kosmetyki to chemia, ale nigdy nie rozkładałam tego na czynniki pierwsze. Najbardziej mnie przeraża, że kosmetyki dla dzieci są tak schemizowane, podobnie zresztą, jak wszelkiego rodzaju syropki i smakołyki.
Ja sie za to zabrałam, a wierz mi Bożeno, że niestety to tylko wycinek. Warto kupować kosmetyki naturalne, które nie maja w składzie litanii skomplikowanych składników, za to sa przyjazne dla zdrowia. A dla dzieci, to juz bezwzględnie. Przecież skora niemowlaka i w ogóle dziecka nie potrzebuje tyle kosmetyków, tych talków i cudów na kiju. Tych dziwnych szamponów…
Pozdrawiam Cię serdecznie
O tych rzeczach powinni uczyć w szkole. Serio.
Tak też myślę.
Ja od wielu lat uważam co wkładam do koszyka jeśli chodzi o żywność – ale sprawdzaniem kosmetyków zafascynowałam się ROK TEMU. O zgrozooo co tam można znaleźć! – zaczęłam wznosić zasadę MINIMALIZMU kosmetycznego i nie kupuję podkładu, używam tylko tuszu do rzęs i szukam nadal najbezpieczniejszego, kredki do brwi i pomadki. W mojej łazience zagościły kosmetyki ORGANICZNE ( nie można ich mylić z naturalnymi gdzie może być 50% składu naturalnego a reszte producent może wypełniać praktycznie czym chce) które nie mają sztucznych wypełniaczy i konserwantów. Mocno sprawdzam i sledze etykiety kosmetyków i u mnie już nie ma kompromisów- BEZPIECZEŃSTWO JEST DLA MNIE i mojej rodziny najważniejsze. U nas w domu kosmetyki są wyłącznie z Firmy Organic Life- i piszę to tylko dla tego że wiele z Nas takich szuka a są na wyciągnięcie ręki i to w kapitalnych cenach. Ja zaufałam tej firmie i wiem że ich już nie zdradzę bo są bardzo skuteczne w pielęgnacji. Polecam każdemu zwyczajnie przetestować bo warto. Mi dają totalne bezpieczeństwo- bo właściciele sztucznej chemii i konserwantów nie akceptują w swych produktach. Tu nie ma ściemy płacisz za jakość a nie za marketing i reklamę. Świetny artykuł i gratuluję świetnego bloga będę zapewne gościła częściej bo taka tematyka jest mi niezwykle bliska 🙂 Pozdrowionka dla Ciebie
Małgosiu, bardzo dziękuję, że tu trafiłaś i że zostawiłas tak cenny komentarz. Postępujesz jak ja, tez już jestem absolutna minimalistka kosmetyczną i o dziwo, stwierdzi.lam że naprawdę mało potrzeba, prawda? A kiedyś byłam święcie przekonana,że na twarz i całe ciało , nie mówiac o włosach trzeba koniecznie nakładac tony kremów, farb, odżywek i co tam jeszcze… Masz rację też z różnicą między kosmetykami naturalnymi i organicznymi, mało ludzi zdaje sobie z tego sprawę. dzięki za polecenie firmy, nie znałam, pozdrawiam serdecznie 🙂