Był sobie pies. Nic specjalnego. Ani nie ładny, ani nie brzydki.
Ot, taki sobie zwykły, czarny, trochę podpalany na brązowo . Nie za duży, nie za mały.Jeden z setek tysiecy wiejskich kundli, takich, które całe życie spędzają uwiązane na łańcuchu.
Takich, które nie mają prawa pohasać po wiosennej łące, takich, które nigdy nie pobiegną leśną ścieżką, takich, których nigdy nikt nie głaszcze, takich, które panicznie boją się jeszcze raz dostać po grzbiecie, takich, które kulą się i warczą, kiedy zbliża się człowiek.
Takich, które marzną na mrozie i umierają z gorąca, kiedy słońce bezlitośnie praży. Czasami ten, który mieni się panem i władcą, wrzuci do obdrapanej, zardzewiałej miski resztki spleśniałych dróżdżówek. Może stare ziemniaki. Bo na cóż mu więcej ? Przecież to tylko pies.
A czasami nie ma i tych drożdżówek. Ani wody.
Stara, dziurawa buda, a kto by ją ocieplał, pies to pies, nie potrzebuje luksusów.
Widzisz takich kundli wiele, jeśli masz oczy otwarte.
Często przejeżdżasz obok. Nie, no jasne, że masz dobre serce . Ale przecież jest tyle zajęć, tyle obowiązków, czasy takie, że wciąż trzeba się ścigać. Więc nawet jeśli widzisz, coś tam pomyślisz, w rodzaju : Boże co to za ludzie, a potem pochłania cię twoje życie i zapominasz.
Przecież nie możesz uratować całego świata, prawda?
Więc był ten zapomniany przez wszystkich kundel.
Ani ładny, ani brzydki, taki jakiś nijaki. Znaczył tak niewiele, że nawet nie miał własnej budy. Dostał tylko stara skrzynkę po jabłkach. Stała przy domu, a dom przy ruchliwej drodze.
I w tej skrzynce, obojętnie, czy padał deszcz, czy sypał śnieg, czy prażyło słońce, pies kulił się w nadziei, że deski dadzą mu schronienie.
Tak mijały lata.
Skrzynka była coraz bardziej wilgotna, coraz bardziej bolały psa kości, kiedy się w niej kładł.
Coraz bardziej ciążył łańcuch, który wbijał się w jego szyję.
Nikt psa nie kochał, ba, nawet nikt go nie lubił. Bo pies warczał, kiedy człowiek się do niego zbliżał. Tak bardzo się bał…
Ale któregoś dnia spotkało go coś, czego nigdy by nie oczekiwał, nawet w najśmielszych psich snach.
Obok domu, przy którym stała skrzynka, przejechał samochód, w którym siedziało dwoje ludzi. Nic wielkiego, powiesz, przecież tych samochodów przejeżdżaja tysiące.
Tyle, że tym razem było inaczej.
Bo ci ludzie tej nocy nie mogli zasnąć, tak bardzo zabolał ich widok zapomnianego przez świat czarnego psa.
Czasami szczęście uśmiecha się do najbiedniejszych z biednych.
I tak się stało tym razem.
Bo łańcuszek dobra rozwijał się dalej.
Dwoje ludzi, którzy płakali nad biednym pieskiem spotkali na swojej drodze (choć oczywiście nie można przemilczeć, iż szukali , a w ciągu tych poszukiwań nieustannie obijali się o mur obojętności ), otóż spotkali prawdziwe Dobro.
Aniołowie, którzy przyjechali z daleka , uwolnili psa z łańcucha i zabrali ze skrzynki do lecznicy.
Piesek jest oczywiście chory, nic dziwnego, kto z nas nie byłby, gdyby cały czas spędzał bez dachu nad głową? Ale ma wokoł siebie jak powiedziałam Dobro. I ciepło. Po raz pierwszy w jego smutnym życiu.
Ma około 5 lat, a na imię mu Szarik ale nie ma nic przeciwko innemu imieniu. Byleby ktoś pozwolił mu być swoim przyjacielem. Odwdzięczy się całym swoim psim sercem, które potrafi bezgranicznie, bezwarunkowo kochać.
Razem z Szarikiem z łańcucha został uwolniony jeszcze inny pies. Młody, bardzo przyjazny, żywiołowy, jak to mlodziak. ma na imię Cygan. Nie było go widać z drogi, ponieważ jego zadaniem było pilnowanie traktora na podwórku. Nie miał nawet skrzynki.
Aniołami są inspektorzy z fundacji „la Fauna” z Krakowa, najlepszej, jaką do tej pory poznałam.
Pieski przebywają w hotelikach, przy czym Szarik jest w trakcie leczenia. Koszty utrzymania są spore, a czworonożnych biedaków ma Fundacja pod swoja opieką sporo, bo to nie są ludzie, którzy próżnują i lubią rozgłos, jak to nieraz z fundacjami bywa, ale mają oczy wokół głowy, dlatego nie omina żadnej biedy.
Proszę bardzo o pomoc dla tych piesków, liczy się każdy grosz, ale przede wszystkim proszę o dom tymczasowy, albo stały dla nich.
Oto linki do interwencji fundacji La Fauna w tej sprawie.
Tu link do fundacji, warto zajrzeć i wesprzeć, bo takich poratowanych nieszczęść mają o wiele więcej.
https://www.facebook.com/fundacjalafauna/
Rachunek bankowy w PLN nr:
51 1050 1445 1000 0090 3123 5246
Rachunek bankowy w EUR:
IBAN: PL56 1050 1445 1000 0090 3123 5253; SWIFT: INGBPLPW
A tu Szarik i Cyganek teraz
Bardzo dziękuję w imieniu Szarika i Cygana.
Smutne. Kiedyś u siebie na blogu dodałem wpis z prośbą o pomoc dla psów ze schroniska. Było to ze współpracą z innym blogiem. Najgorsze w tym wszystkim było to,że zero odzewu 🙁
Zobaczymy Danielu, cieszę się, że tu zawitałeś.
Ciągle są prośby o pomoc dla tych biedaków….. Szlag mnie trafia – nie wiesz ile takich „przybłęd” miałam przez kilka lat mieszkania na wsi. Sama mam już 3 koty a miałam 6….
Mnie też trafia szlag, gdybyś widziałą ile u mnie kotów po 6 latach mieszkania na wsi…
Ech…smutne to strasznie 🙁 Czasami jednak los się uśmiecha
Niestety o wiele za rzadko…
Agnieszko, skromnie, ale wsparłam 🙂
Kochana, bardzo Ci dziekuję.