Literki są sexy,czyli szczęście przyjdzie tylko wtedy, jeśli będziesz robić to, co lubisz.
Jak daleko sięgam pamięcią wstecz, od zawsze nienawidziłam matematyki.
Byłam małą dziewczynką, kiedy zaczęłam przynosić do domu złe stopnie z tego przedmiotu. I nie można powiedzieć, że się nie starałam. Owszem, z całych sił. Ale z matematyką było mi nie po drodze. Wpatrywałam się w ułamki, procenty i nienawidziłam ich z całego serca. Mnożyłam przez zero i nie dawałam sobie wytłumaczyć, że można prościej.
Dlatego niechętnie chodziłam do szkoły. Akceptowałam tylko te dni, w których matematyki nie było w planie lekcji. Bo w gruncie rzeczy, lubiłam moją szkołę. Gdyby nie ta straszna matematyka…
I tak mijał rok za rokiem i nic się nie zmieniało.
Wciąż przynosiłam do domu złe stopnie i wciąż słyszałam od nauczycielki matematyki, że jestem osłem i nic ze mnie nie wyrośnie. I wciąż byłam nieszczęśliwa.
A wszystko tylko dlatego, że nie umiałam docenić piękna ” Królowej Nauk „. Moi rodzice byli zmartwieni, bo widzieli co się ze mna dzieje. Chociaż wymówka „brzuszek i główka” jest popularna, kiedy po prostu nie chce się iść do szkoły, to przecież dziecko często tylko w ten sposób potrafi wyrazić lęk.
Tak właśnie było ze mną.
Często byłam dosłownie chora, kiedy wiedziałam, że za chwilę nauczycielka matematyki wejdzie do klasy. A jeśli w dodatku miała przy sobie poprawione klasówki, koszmar nie miał końca. Wiedziałam, że za chwilę moje upokorzenie bedzie tak wielkie, że najchętniej zapadłabym się pod ziemię.
Szczęście przyjdzie tylko wtedy, kiedy będziesz robić to, co lubisz.
Od kiedy pamiętam, uwielbiałam zaczarowane historie i najmilszymi chwilami były te, w których moi rodzice czytali mi bajki. I im bardziej nienawidziłam matematyki, tym większą miłością darzyłam książki.
Bardzo wcześnie nauczyłam się czytać i od tej pory literki były dla mnie najpiękniejszą rzeczą na świecie.
Czytałam namiętnie.
Pod kołdrą, przy latarce, kiedy rodzice myśleli, że śpię. Bajki dla dzieci i książki dla dorosłych, których przecież nie rozumiałam. Kiedy miałam dziewięć lat, połknęłam „Marię Stuart”, „Krystynę, córkę Lawransa” i „Lato z Moniką”. Płakałam nad losem Stasia i Nel i Janka Muzykanta. Śmiałam się do łez, śledząc przygody Marka Piegusa i kochałam się w Tolku Bananie.
Na szczęście miałam bardzo dobrych rodziców, którzy właściwie odczytali moje potrzeby i dosłownie zasypywali mnie książkami. Do dzisiaj jestem im za to wdzięczna, bo uważam, że nic lepszego nie mogli dla mnie zrobić.
Lubiłam czytać, ale i pisać. Historie wymyślone i przede wszystkim takie, które wzruszały.
Litery fascynowały mnie .
Kiedy widziałam je wydrukowane na papierze, albo napisane moją dziecięcą rączką. Były moim refugium, moim zaczarowanym światem, w którym znajdowałam schronienie. Tam nie miała wstępu ohydna matematyka. Kiedy trzymałąm w ręku książkę, czułam się szczęśliwa. Kiedy układałam słowa, a ze słów powstawały historie, czułam się szczęśliwa.
No tak, ale do szkoły chodzić musiałam , a w szkole aż do matury ciągnęła się za mną matematyka. Nic nie pomagały starania moich rodziców, którzy zatrudniali korepetytorów. Żaden nie wytrwał dłużej niż kilka lekcji i zrezygnowany odchodził.
Coraz więcej i coraz chętniej pisałam, odkrywałam coraz to nowe ulubione postaci w literaturze i coraz bardziej tęskniłam za dniem, kiedy wreszcie spalę zeszyty i podręczniki ze znienawidzonego przeze mnie przedmiotu.
Zrobiłam to i od tej pory z Królową Nauk nie mam nic wspólnego, niech się inni nią zajmują jeśli lubią, ja jej nie cierpię. Nie interesuje mnie, czy jest królową czy księżniczką, niech będzie nawet cesarzową, ja omijam ją z daleka.
Czytanie i pisanie, to jest to, co kocham.
Literki są sexy !
I co za wspaniałe uczucie wiedzieć, że to co piszę, znajduje uznanie !
Drogi Czytelniku, dziękuję Ci za to. Jeśli czytasz te słowa i nie wyłączyłeś ze złości laptopa, to znaczy, że podoba Ci się tutaj. Jestem Ci bardzo wdzięczna. To mnie motywuje. Jesteś częścią mojego szczęścia.
Najważniejsze, co chciałabym ci przekazać :
Podążaj za swoją naturą !
Rób to co lubisz, to, co cię interesuje. Mało tego, spalaj się w swojej pasji, kochaj ją i dawaj jej z siebie wszystko, a szczęście i sukces przyjdą do ciebie prędzej niż myślisz.
Nie poświęcaj się czemuś, co cię nie kręci. . Po co? Niech robią to inni, którzy to…lubią.
Serdecznie Cię pozdrawiam – Greenelka
[…] Szczęście przyjdzie tylko wtedy, jeśli będziesz robić to, co lubisz, […]
[…] https://greenelka.pl/szczescie-przyjdzie-tylko-wtedy-jesli-bedziesz-robic-to-co-lubisz/ […]
To miałaś tak jak ja. Też nie cierpiałam matematyki. Liczenie zwyczajnie mnie nudzi. Ponad 11 lat temu przeprowadziliśmy. Mąż wyświadczył mi uprzejmość – bez pytania załatwił pracę… W dziale finansowym. I ja to przyjęłam, bo co, nie nauczę się? Nauczyłam się, ale w tej pracy nigdy nie będę dobra, nudzinir tak samo, jak wcześniej matma. Jednak trudno mi się z niej urwać, wiesz, jakieś pracownicze pożyczki, które trzeba spłacić. A jak już się urwę, to kto mnie zatrudni, mam skończone 45…
Czekam cierpliwie na przeprowadzkę na wieś.
Boże, rozumiem Cię Gaju, och, jak Cię rozumiem…