Pewnego majowego poranka Ada obudziła się bardzo wcześnie, może za wcześnie? I spojrzała w okno.
-No jasne, znowu leje – pomyślała. A tak w ogóle, po co ja ten budzik na taką niemiłosierną godzinę nastawiłam? Przecież to dopiero piąta rano !
Ada od pewnego czasu ćwiczyła się w samodyscyplinie i niestety akurat ta część, która obejmowała wczesne wstawanie, wychodziła jej średnio.
Tak, znała te wszystkie mowy motywacyjne, te wszystkie piękne sentencje, no, a przecież już jej babcia powtarzała z lubością każdego ranka kiedy zdzierała z Ady kołdrę – ” kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje.”
Ciekawe co miał jej Pan Bóg dać, bo Ada nie przypominała sobie żeby coś szczególnego dostała, kiedy wreszcie zwlekała się z łóżka i półprzytomna jechała autobusem nr 64 do szkoły.
Wręcz przeciwnie – na znienawidzonej matematyce, która złośliwym zrządzeniem losu była na pierwszej lekcji obrywała dwóje i nikt, żaden Pan Bóg ani Anioł nie chciał się nad nią zlitować.
Na szczęście czasy liceum poszły w końcu w zapomnienie, ale Adzie pozostała wyjątkowa awersja do samodyscypliny. Chociaż nie znaczy to, że nie pracowała nad swoją słabością i powtórzmy – wychodziło jej to średnio.
Ada po prostu nie lubiła być zmuszana do czynności, których nie cierpiała.
A najbardziej nie cierpiała wstawać o piatej rano, kiedy za oknem bylo szaro, ponuro, padal deszcz, a na niebie wisiały ciężkie jak sukno na sarkofagach królów, chmury. Ada najchętniej zerwałaby je i zrzuciła na ziemie, bo może wtedy ukazałoby się wreszcie słońce, ale nic z tego.
Chmury sobie wisiały i drwily z biednej Ady, która pragnęła z całych sił zaszyć się pod mięciutką kołdrą, zamknąć oczy i przenieść się tam, gdzie jest ciepło i zawsze świeci słońce.
Nie musiała to być koniecznie Afryka, ale takie Hawaje już tak. Albo Sardynia, albo Sycylia. Tak, ostatnio Ada całą swoją wyobrażnią kochała Hawaje. Plaże, palmy, słońce. Te klimaty.
No więc wracając do kwestii samodyscypliny, nasza bohaterka usilnie się starała i nawet było coraz lepiej, tylko to wstawanie o nieludzkiej porze, styl rozpoczynania dnia, jaki propagowali wszyscy guru samorozwoju, nooo, to była pięta achillesowa Ady. Chociaż usprawiedliwmy ją jeszcze raz – naprawdę się starała.
Więc i tego zimnego, wręcz lodowatego majowego ranka Ada, choć pierwotnie zamierzała obrócić się na drugi bok i przytulić do mruczącego kota ( ten to ma dobrze), jednak postanowiła wstać.
Wraz z przemijającą mgłą snu przypomniała sobie, że za dwie godziny będzie mieć gościa. Nic oficjalnego, a tym bardziej żaden urzędas, żaden inkasent i nikt z tych złowrogich osobników, którzy nie przynoszą ze sobą dobrych wieści. Wręcz przeciwnie – wezwanie do zapłaty zaległego rachunku, etc.
Umówmy się – czego dobrego moża spodziewać się człowiek od drapieżnych rąk państwa?
I w żadnym wypadku nie byłby to gość, prawda?
Ada spodziewala się odwiedzin miłych, ale szybkich, jak to uslyszała poprzedniego wieczoru- przyjaciółki.
Ilona zadzwoniła wieczorem i powiedziała, że ma dla Ady coś, co ją bardzo ucieszy.
No, ciekawe, ciekawe – myślała Ada.
Ilona od razu zastrzegła sobie, że wskoczy na krótko, bo przecież jak każdego dnia spieszy się do pracy. A gwoli sprawiedliwości, dodajmy, ze Ilona byla o wiele bardziej zdyscyplinowana niz jej nieszczęsna przyjaciółka.
Ale coś fajnego od niej Ada dostanie. Coś, co ją ucieszy i pomoże na, może drobną. ale dość uciążliwą dolegliwość.
No więc Ada wstała i poszła do kuchni, nalała sobie wody do szklanki, dodała kilka kropel cytryny, usiadła na taborecie i czekała. Przy czym, dodajmy, wzięła do ręki małe podręczne lusterko i znowu zobaczyła to, czego nie chciała widzieć, a co niestety widziala każdego ranka. Zaczerwienione, zmęczone oczy.
No tak, przecież znowu wczoraj siedziała o wiele za długo przed monitorem laptopa.
Nie, Ada nie spędzała czasu na ogladaniu głupich filmików, Ada pisała. Ada pracowała. I Ada kochała to co robiła, kochała pisać. Tyle, że jej oczy były innego zdania i często zmieniały obramowanie na czerwone.
Krople były ok, ale Ada kochala wszystko, co naturalne. Zioła, maceraty roślinne ,okłady z zielone herbaty. Taki był jej świat.
Więc tak siedziała na taborecie i myślala. Czasami z myślenia wychodzi coś mądrego a czasami nic. Ada, oprócz smutnej konstatacji, że znowu będzie musiała biegać cały dzieńw okularach przeciwsłonecznych, nie doszła do żadnych innych, budujących wniosków. Więc po prostu czekala na swoją przyjaciółkę i po raz ktoryś zastanawiała się jak różne są marzenia ludzi.
Bo Ilona nie marzyła o Hawajach, ani Sardynii, Ilona chciala zwiedzić zimną Szwecję, najlepiej tę część, gdzie jest najsurowiej i najbardziej lodowato.
No nie, Ada też kochała ” Krystynę, córkę Lawransa”, ale zimna Szwecja? Nie, to nie dla niej. Kiedyś otworzyła oczy ze zdziwienia słysząc, że Ilona chciałaby jakiś czas pomieszkać w iglo. Nie, jeszcze raz nie.
Palmy, gaje oliwne, ciepły piasek, pomarańcze i ananasy zrywane prosto z drzewa, to byłby świat Ady.
Zamknęła oczy i marzyla.
Z tego błogostanu wyrwał ją dzwonek do drzwi.
Musicie wiedzieć, że wyobraźnia Ady była tego kalibru, że będąc w świecie swoich marzeń, potrafila poczuć zapachy tych pomarańczy i ananasów. Więc drgnęła, otrząsnęła się jak psiak wychodzący z wody i pobiegła do drzwi.
Na progu stala Ilona z parasolką w jednej ręce, a z drugą schowaną za plecami.
– Zobacz co ci przyniosłam ! – aż się zaczerwieniła zekscytacji i podała Adze nieduże opakowanie.
Ada spojrzała pytająco na przyjaciółkę
No, przecież wiem, że masz zmęczone oczy i trudno znaleźć ci kosmetyk, który będzie je pielęgnował, łagodził zaczerwienienia i koił ból – odpowiedziała Ilona.
I ? – Ada zamienila się w wielki znak zapytania.
Jak to ” I?” – proszę, oto on – Ilona uśmiechała się całą twarzą, a najbardziej śmiały się jej oczy.
-Hydrolat chabrowy Z „Pakamery”, którą odkryłam niedawno. To takie cudowne miejsce, które jest połączeniem galerii sztuki i sklepu.
A wiesz o tym, że chaber, inaczej zwany bławatkiem to kwiat dla oczu? Coraz mniej tych pięknych kwiatków rośnie w zbożu i nie ma co się dziwić, bo pola są niemiłosiernie pryskane.
A tu masz hydrolat, czyli wodę, która powstała z destylacji kwiatów bławatka . Woda chabrowa znana jest z tego, że koi, rewitalizuje i zmniejsza przekrwienie zmęczonych oczu. Czyli w sam raz dla ciebie !Hydrolat bławatkowy jest nawet nazywany „łamaczem okularów”!
A, zapomniałabym – przede wszystkim hydrolat chabrowy zmniejsza obrzęk i zaczerwienienia oczu – Ilona skończyła mówić i objęła Przyjaciółkę…
Pozdrawiam – Greenelka