Dom bez chemii, tak całkiem, jest chyba utopią w dzisiejszych czasach, bo nawet jeśli się mocno postarasz,
to i tak zostają takie rzeczy jak materiały, z których został ten dom zbudowany, nie zawsze tak czyste i nie trujące jakby człowiek sobie życzył.
No, chyba, że zbudujesz sobie domek z bali, albo zamieszkasz w szałasie w lesie…
No dobra, ale nawet w tej zwykłej rzeczywistości można coś zrobić i od czegoś zacząć, żeby przestać się niepotrzebnie truć. I przy okazji przyciąć niepotrzebne koszty.
Powiem ci jak wyglądała moja droga i gdzie jestem dzisiaj in puncto dom bez chemii.
Bo rzucenie w kąt wszelkich chemicznych produktów do czyszczenia, sprzątania i mycia, było moim kolejnym krokiem w stronę życia bliżej natury.Jednym z wielu.
Najpierw był przełom w odżywianiu, kiedy przestałam truć się produktami przetworzonymi i coraz mocniej odkrywałam smak świeżych owoców, warzyw, mój talerz stawał się coraz bardziej kolorowy, a ja odzyskiwałam krok po kroku energię.
Potem nastąpił czas, kiedy zrezygnowałam z kosmetyków z drogerii, tych, których skład był zrozumiały tylko dla chemika i zainteresowałam się kosmetykami naturalnymi.
Dzisiaj na szczęście jest ich dużo, jest w czym wybierać. Przy okazji oczywiście brałam pod uwagę czy kosmetyki testowane sa na zwierzętach i od takich uciekałam jak najdalej.
W miarę upływu czasu stawałam się minimalistką kosmetyczną i zobaczyłam, że wychodzi mi to na dobre. Zrozumiałam, że na nic drogie kremy, jeżeli organizm jest zanieczyszczony toksynami. Nie ma zmiłuj, wszystko pokaże się na skórze.
Na końcu zdałam sobie sprawę, że nic mi po zdrowym jedzeniu i naturalnych kosmetykach, skoro wciąż jeszcze używałam chemii w domu. Do czyszczenia, mycia, płukania i prania.
I zrobiłam ten kolejny krok.
Bo w końcu nasze babcie i prababcie też potrafiły uporać się z każdą plamą, a i szyby były u nich czyste i ubrania, chociaż nie miały wówczas do dyspozycji żadnych detergentów.
Wszystko co wykorzystywały, było przyjazne dla ludzi i środowiska, bo naturalne.
Zajrzałam więc do skarbca z przeszłości i znalazłam tam takie cuda jak :
soda oczyszczona, ocet jabłkowy, cytryna, albo kwasek cytrynowy, olejki eteryczne, sól, naturalne mydło, kasztany piorące.
Soda oczyszczona
jest tak niesamowita, genialna w swej prostocie, a jednocześnie uniwersalna, że można by o niej tomy pisać, Generalnie, jeśli chodzi o przydatność w gospodarstwie domowym, co jest najwazniejsze – ma właściwości ścierne i czyszczące.
Zmiękcza wodę, ja dodaję ją do prania, bo przy okazji usuwa plamy i rozpuszcza tłuszcz. Oprócz tego soda pochłania przykre zapachy. Jeżeli na ten przykład lubisz serki pleśniowe, które roztaczają specyficzny aromat w lodówce, wstaw do niej pojemniczek z sodą oczyszczoną i po chwili po zapaszku nie będzie śladu.
Soda w połączeniu z octem jabłkowym doskonale sprawdza się do czyszczenia łazienki.
Ocet
ma właściwości dezynfekujące, usuwa pleśń, brzydkie zapachy i pomaga pozbyć się plam. Niektórzy używają octu zwykłego, spirytusowego, ja wolę jabłkowy.
Naturalne mydło,
nadaje sie do prania, a jeżeli rozpuścisz je we wodzie, będzie super płyn do czyszczenia.
I wreszcie moje ukochane
kasztany piorące
Myję nimi włosy, używam do prania, wspaniale nadają się do zmywarki i do ręcznego mycia naczyń.
Wszystko jest bardzo proste, tanie, bezpieczne i bardzo skuteczne.
Z wody z dodatkiem naturalnego olejku eterycznego robię odświeżacz powietrza.
Wystarczy wlać do butelki z atomizerem i juz gotowe.
Mycie szyb i okien
– używam wody z octem jabłkowym i dodaję kilkanaście kropel olejku eterycznego.
Mycie naczyń
– orzechy piorące. Wrzucam garść do litra wrzącej wody, gotuję ok.10 minut na małym ogniu, odcedzam i wlewam do butelki.
Płyn do płukania
– do litra wody dodaję trochę kwasku cytrynowego i kilkanaście kropel olejku eterycznego. Czasami jest to lewandowy, czasami różany, czasami cytrynowy, albo pomarańczowy.
Pranie
– albo soda oczyszczona, albo orzechy piorące. Zawsze z dodatkiem olejku eterycznego.
Mycie umywalki, kafelków, toalety i wanny
– wystarcza soda i ocet, wymieszane.
Wiem, że to nie koniec, jeszcze coś wymyślę, ale na teraz jestem i tak zadowolona. Przynajmniej są to środki nie wywołujące alergii, a dzięki olejkom eterycznym dodatkowo osiągam efekt aromaterapeutyczny.
To tyle na dzisiaj, pozdrawiam Cię cieplutko – Greenelka
Ten blog utrzymuje się dzięki czytelnikom. Możesz wesprzeć moją pracę tutaj:
Bardzo ciekawy wpis. Ja pomału uczę się eliminować chemię ze swojego otoczenia. Ciekawy jest również temat naturalnych kosmetyków. Moze kiedyś go rozwiniesz? Pozdrawiam
Magdaleno, miło mi i cieszę się, że tekst przydatny. temat kosmetyków pojawiał się wiele razy na moim blogu, w kategorii ” uroda” jest tego sporo.
Pozdrawiam serdecznie:)
Bardzo ale to bardzo fajny wpis, bo ja o kasztanach piorących nie słyszałam. Po tym wpisie musze powiedzieć że u Ciebie jest podobnie jak u nas 🙂 mój mąż ma hopla od jakiegoś czasu na punkcie zdrowego odżywiania, likwidowania wszystkiego co chemiczne 🙂 całe nasze szczęście że mieszkamy w domu z drewna, bo taka jest technologia w Norwegii. Tu jest może 2% domów murowanych. Te drewniane domy, sklepy, przedszkola to jest najlepsze co może być. W tych drewnianych domach mieszka się cudownie, są ciepłe co najbardziej mi się podoba 🙂
Absolutnie tego wam zazdroszczę, tych domkow z drewna, nie mogę odżałować, że takiego domu nie kupiliśmy, tylko murowany…
dziękuję za bardzo ciekawy wpis! do mycia naczyń orzechów jeszcze nie używałam, muszę koniecznie wypróbować.
Orzechy sa bardzo fajne, polecam Amelio;)
Jak ja lubię Twój blog Agnieszko za tak cenne porady! Chętnie wprowadzę je w życie 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
Dzięki, ciesze się bardzo:)pozdrowionka:)
A mój szwagier w hurtowni chemicznej jest zatrudniony. Chcesz żeby pracę stracił?
Może zatrudni się na przeciwnym biegunie, np. w hurtowni ze zdrową żywnością:)
O orzechach (kasztanach) do prania nigdy nie słyszałam. Efekty czyszczenia preparatem z sody i octu sprawdzę przy najbliższych porządkach.
Bardzo ciekawy post:)
Dzieki, cieszę się, że sie przyda:)
Uściski:)
Nie lubię chemii :/
No to jesteśmy juz dwie:)
Jestem pod wrażeniem. Daleko mi jeszcze do Ciebie ale i tak zrobiłam krok do przodu. Zamiast setek butelek detergentów rodem z reklamy mam trzy marki Frosch, których skład mnie nie przeraża, a sama firma znana jest z eko-produktów. Niemniej jednak mam nadzieje, że kiedyś dojdę do poziomu ocet-soda-orzechy 🙂
Prdukty Froscha nie sa złe, tez ich używałam w fazie przejściowej, Mają bardzo dobry skład. Jednak dopiero teraz jestem zadowolona, również z powodu malych kosztów przy korzystaniu z orzechów itp…
Dzięki za uznanie 🙂
Fajny wpis Agnieszko, z niektórych przepisów skorzystam, niektóre już stosuję. Dzięki i pozdrawiam:)
A wiesz, że ja też ten wpis lubię? 🙂
Pozdrowionka serdeczne:)
Bardzo ciekawy post:) Muszę koniecznie wypróbować te kasztany, bo sodę i ocet pokochałam już dawno:) Pozdrawiam:)
Kasztany, albo właściwie orzechy, polecam bardzo:)
Ocet to chyba najlepszy ekologiczny detergent. Używam w połączeniu z wodą i kwaskiem cytrynowym do mycia wszystkiego. Mam jednak w domu też te chemiczne detergenty – szczególnie do WC. Do orzechów piorących jakoś nie mogę się przekonać i niestety w dalszym ciągu używam proszku, ale może z czasem się przestawię. Swoją drogą obecnie w sklepach jest wiele preparatów ekologicznych, którymi staram się zastępować te dotychczas używane.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie 🙂
To prawda, jest tego dużo dzisiaj:)
Pozdrawiam 🙂
Teoretycznie sody i octu używam do sprzątania od dawna – do prania jakoś nie mogę się przekonać . Lubię też 30% roztwór nadtlenku wodoru w wodzie 🙂 Świetny do czyszczenia fug
O, właśnie, zapomniałam o wodzie utlenionej, jest super, uzywam rozcieńczoną w wodzie do czyszczenia toalety, a w połaczeniu z sodą do mycia zębów.
Podążam w tym samym kierunku, stosuję naturalne kosmetyki, praktycznie wyeliminowałam chemię z domu, jestem wegetarianką. Pozdrawiam pozytywnie zakręconą na tym punkcie 🙂 Pola
Jest czyścik mineralny Ola, robi się jak peeling pyłem z kamienia, octem odkamieniamy czajniki, cola do mycia wc, cudnego wieczorku 🙂