Hygge.
Nagle to słowo znalazło się w najnowszych trendach. Słowo z języka duńskiego. Wymawia się całkiem inaczej niż jest napisane. Ja się tego w ogóle nie podejmuję.
Co znaczy hygge?
Otóż ONZ, która bardzo lubi przeprowadzać różne badania, tym razem wzięła pod lupę poziom szczęścia ludzi żyjących na świecie. Nazwali to „World Happines Report” . Jak zwali tak zwali, ale w tym raporcie wyszło ONZ , że najszczęśliwszym narodem na calutkim świecie są … Duńczycy.
Jak to ? Nie bogacze z Monaco, którzy godzinami wygrzewają się w promieniach słońca na swoich jachtach ?
Nie ci z Beverly Hills z basenami wielkości małej wioski i uporządkowani Niemcy też nie ?
Ani beztroscy Brazylijczycy dumni ze swoich wymodelowanych ręką chirurga ciał ?
Jak to się stało, że Duńczycy, mieszkańcy małego, uroczego co prawda, ale przez większą część roku pozbawionego słońca i ciepła kraju są szczęśliwsi od innych?
Już sam fakt, że może to być zimna Skandynawia napawa zdziwieniem. Ale jeśli już tak jest, dlaczego nie na przykład Norwegia ze swoimi pięknymi fiordami?
Dlaczego Dania, która jest płaska jak naleśnik?
Moi kochani, może i Dania nie umywa się krajobrazowo do Norwegii, ale za to ma to, czego nie ma żaden inny kraj. Nie mają tego bogaci Niemcy, którzy należą chyba do najbardziej nieszczęśliwych nacji na świecie (wierzcie mi, żyłam tam prawie trzydzieści lat i wiem co mówię), nie mają tego miliarderzy z Monte Carlo i nie mają tego również zblazowani pajace z wzajemnych kółek adoracji w L.A.
Duńczycy mają hygge.
To filozofia życia, którą praktykują od bardzo bardzo dawna. Naturalna, wkomponowana bez wysiłku i planowania w codzienność.
Samo słowo pochodzi z prajęzyka staronordyckiego, gdzie „hyggja”, znaczy ” myśleć, być zadowolonym” i nasuwa skojarzenia z poczuciem bezpieczeństwa, znalezieniem schronienia, ciepła.
Hygge każdy Duńczyk widzi po swojemu, ale dla wszystkich jest czymś, co pozwala oderwać się od problemow, zapomnieć o zmartwieniach. Jest szczęściem , które nic nie kosztuje. Piszę o tym tutaj
Hygge jest, kiedy za oknem wieje wiatr, pada deszcz i jest ciemno, a my siedzimy w ciepłym pokoju, owinięci miękkim kocem z kubkiem ulubionej herbaty i ciekawą książką.
Hygge jest chodzeniem po domu w kapciach i szlafroku kiedy mamy na to ochotę.
Hygge jest zabawą z dziećmi i wspólnym pieczeniem racuchów.
Tak, hygge kręci się wokół domu, bo właśnie dom jest miejscem w którym powinniśmy czuć się bezpieczni. Ja bym powiedziała błogo.
To dom, który nie przypomina salonu meblowego. To dom, gdzie sporo jest rzeczy wykonanych lub ozdobionych własnoręcznie, gdzie wokół stołu nie muszą stać jednakowe krzesła, przecież mogą być różne. W takim domu płoną świece, które dają uczucie przytulności i rzucają miłe cienie na ściany.
Hygge to gościnność. Ale nie taka, gdzie wymagane są stroje wieczorowe i gdzie człowiek odczuwa strach czy przypadkiem nie wyleje niechcący na stół czerwone wino. W domu gdzie jest hygge, gość powinien czuć się jak u siebie, nie musi siedzieć sztywno i zastanawiać się czy zachowuje się zgodnie z zasadami etykiety. Przeciwnie, można podwinąć nogi pod siebie, albo usiąść w najwygodniejszym fotelu. A gospodarz przyniesie ci pled.
Hygge to również spotkania z przyjaciółmi i serdeczne rozmowy bez kłótni. Jeśli chcecie, żeby nastrój był hyggelig , nie poruszajcie tematów, przy których z pewnością się pokłócicie.
To spokojne spacery i siedzenie przy ognisku.
To wspólne pieczenie ciasta i bułeczek. To niespieszne picie kawy w niedzielny poranek.
To bycie ze sobą, gdyż tak jest miło.
To bliskość. Niewymuszona, prosto z serca.
To szczerość i swoboda w rozmowie. Przekonanie o własnej racji, ale jednocześnie szacunek do zdania innych.
Hygge nie jest jednak tylko określeniem na szczęście chwilowe, krótkotrwałe, na momenty, które mijają. To raczej ogólne zadowolenie z życia. Zgoda ze sobą i poczucie harmonii.
Kiedy zastanawiam się nad tym, skąd ta eksplozja mody na hygge, dochodzę do wniosku, że to bardzo prosta i dobra odpowiedź na stres, jaki niesie ze sobą dzisiejsze życie. To możliwość oderwania się chociaż na moment od wyścigu szczurów, od wiecznej pogoni za dobrami materialnymi, za tym, żeby mieć wciąż więcej i więcej.
Każdy z nas może być hyggelig.
Ja czuję się tak, kiedy idę na spacer do mojego ukochanego lasu. Zakładam wygodne buty, wołam psy i znikam. Dosłownie. Mam wokół siebie drzewa, a teraz, kiedy zima powoli wycofuje się, zaczynam słyszeć śpiew ptaków. Dla mnie nie ma nic piękniejszego.
Ale czuję też hygge, kiedy zimą leżę na kanapie, czytam ciekawą książkę, a w moim piecu kaflowym buzuje ogień.
Kiedy siadamy z mężem za naszym prostym sosnowym stołem, powoli pijemy czerwone wino i leniwie rozmawiamy. Tylko świece są u nas tabu, ze względu na koty, które bardzo lubią nam towarzyszyć w celebrowaniu miłych chwil . Zresztą koty są mistrzami sztuki szczęścia.. Może ich pra, pra, pra przodek był Duńczykiem ?
Zatem czy hygge jest modą ?
Na pewno teraz, kiedy duńska filozofia życia stała się sławna, będziemy świadkami mody na hygge. Może nagle zacznie się boom na świece? Na literaturę, meble, ubrania, herbatkę ? Jestem pewna, że tak się stanie. A może już jest ?
I ta moda jak wszystkie inne, na pewno minie. Ale prawdziwa sztuka szczęścia, jakiego uczy nas hygge, zostanie dla tych, którzy mają otwarte serca na prostotę, na bliskość i ciepło miłości i przyjaźni .
A jakie jest Wasze hygge? Napiszcie o tym.
Pozdrawiam serdecznie – Agnieszka
Zapraszam też tutaj
https://greenelka.pl/siegaj-gwiazd-krotka-historia-o-szczesciu/
Jeśli ten tekst zaciekawił Cię, a może zainspirował, daj temu wyraz proszę. Możesz to wykonać na kilka sposobów. Możesz dać lajka, tu i na mojej stronie na Facebooku, możesz posłać ten tekst dalej, a może napiszesz komentarz. W każdym przypadku cieszę się i pięknie Ci dziękuję.
…..nie do końca hygge to takie szczęście, duży współczynnik samobójstw , masa antydepresantów oraz wszystko na pokaz, bo muszą być drogie zakupy hygge, tony świeczek, pledów i mebli dla hygge, to są opinie Polaków którzy dobrze znają Danię i duńczyków….
Prawdziwe hygge nigdy nie ma nic wspólnego z wydawaniem pieniędzy. Ci, którzy kupują drogie meble, pledy i świeczki, zatracili się w stylu życia, który wymusza na nas dzisiejszy mainstream. I oni na pewno nie mają nic wspólnego z hygge. To uleganie trendowi. Hygge ma się w sercu, albo wcale. Jeśli nie, to i tysiąc pledów i świeczek nie pomoże. Myślę, że w tym sensie masz oczywiście rację. Również Duńczycy nie są wolni od ulegania pędowi dzisiejszego szalonego świata. Ale mają coś, do czego mogą wrócić, jeśli odeszli.
Zawsze warto wracać do źródeł.
pozdrawiam serdecznie
Agnieszka