Czy szczęście jest sensem życia?
Jeszcze niedawno tak właśnie myślałam. Zwłaszcza, że słyszałam to ze wszystkich stron.
Szczęścle było moim celem. To właśnie chciałam osiągnąć. Myślałam: tak muszę żyć, aby każdego dnia móc powiedzieć o sobie : jestem szczęśliwa. Jestem spelniona i umiem się cieszyć wszystkim, co przynosi mi kolejny dzień.
Pada deszcz, cieszę się , bo mam parasol i kalosze, więc co mi deszcz, . Świeci słońce, tym bardziej, bo w końcu kto nie cieszy się kiedy jest ładna pogoda.
I tak było ze wszystkim.
A kiedy mimo tego gdzieś tam z zakamarka wynurzały się inne, bardziej smutne myśli, to starałam się je na siłę przepędzać, bo przecież obowiązkiem jest być szczęśliwym.
Szaleństwo szczęścia ogarnęło cały nasz zwariowany świat.
Be happy, be happy….
Myślałam, a nawet byłam pewna, że szczęście zaczyna się w głowie. Że tylko ode mnie zależy, czy będę sie czuła szczęśliwym człowiekiem.
W pewnym momencie poczułam, że jestem w pułapce.
Że wszyscy, którzy ulegli temu pędowi do szczęścia, są w pułapce.
Bo tak naprawdę nikt nie może być i nie jest cały czas szczęśliwy.
Nawet, jeśli będzie sobie to wmawiać 24 godziny na dobę. Nawet jesli przeczyta 100 książek na ten temat. Nawet, jeśli wejdzie na dziesiątki blogów, które zajmują się tylko i wyłącznie przekonywaniem jak to prosto być szczęśliwym.
Oczywiście, że każdy chce być szczęśliwy.
Nie ma chyba człowieka na świecie, który dobrowolnie chciałby topić się w nieszczęściu i smutkach.
Ale nie ma możliwości od rana do wieczora chodzić z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Z autentycznym uśmiechem, nie takim z reklamy banku.
To nie działa.
I w którymś momencie zaczęłam źle się czuć, pisząc o szczęściu.
Czułam, że jestem pod naciskiem tego ogólnego pędu. Bo szczęście jest bardzo ważnym, ale tylko jednym z wielu uczuć, które nosisz w sobie. Które ja noszę w sobie. I nigdy nie będzie elementem stałym. O wiele ważniejszym jest uczucie wolności i autentyczności.
Kiedyś, nie tak dawno jeszcze, czułam, że szczęście jest i powinno być jedynym uczuciem, które ma mnie przepełniać.
To nawet nie było trudne, bo kiedy zjawiały się inne myśli, szłam do mojego ukochanego lasu i natychmiast wracałam do stanu permanentnego szczęścia. Są różne możliwości. Jedni trenują, inni czytają książkę, jeszcze inni powtarzają afirmacje.
A przecież nie o to chodzi w życiu.
W życiu są okresy lepsze i gorsze i tak samo jest z uczuciami.
Szczęście jest po prostu jednym z nich.
Przychodzi i odchodzi.
I wraca.
Żeby znowu cię opuścić.
Przychodzi smutek, melancholia, przychodzi radość i rozpacz.
Przychodzą i odchodzą.
Wtedy, kiedy to zrozumiesz, przestaniesz wpadać w pułapkę permanentnej pogoni za szczęściem.
Bo życie nie przebiega po linii prostej.
Bo wszystkie uczucia, które się pojawiają, należą do ciebie. Są twoje. Te złe i te dobre. Te pozytywne i te negatywne. Te, które chcesz odgonić i te, które chętnie przygarniasz i przytulasz.
Bo popatrz. Często słyszysz, że wszystko jest miłością. Że miłość jest najważniejsza. Ale przecież miłość to nie tylko radość i uniesienia. Miłość może wyrażać się także w rozpaczy. I czy to oznacza, że koniecznie musisz takie uczucie od siebie odpędzić?
Nie, nie , nie.
Bo życie jest właśnie sumą wszystkich uczuć.
Dobrych i złych. Beztroski i niepokoju.
Wszystkie uczucia są jak dzieci. Chcą, żeby je zobaczyć. Żeby je zaakceptować. One przyjdą i odejdą. Jak fale w morzu. Jak woda w strumieniu, będą przepływać przez twoje życie. Popatrz na każde z nich, zapytaj się co chce ci przekazać, pozwól mu być, a potem odejść. W ten sposób nie będziesz mieć nad sobą bata, że z czymś musisz walczyć.
Tak naprawdę, wszystko jest proste. Prostsze niż się wydaje.
To tylko ludzie lubią każdą rzecz komplikować, szukać drugiego dna i ukrytych znaczeń. Ludzie nie lubią prostych rzeczy.
Tymczasem sens życia polega na tym, akceptować wzloty i upadki, cierpienie i radość. Chmury i deszcz. Samotność i gwar. Brać życie z jego wszystkimi odcieniami.
To wtedy zaczyna się wolność, która jest o wiele większym dobrem niż szczęście na siłę z reklamy suplementów.
Nie trzeba wszystkiego komplikować.
Więcej czuj.
Mniej rozmyślaj.
Pozdrawiam serdecznie – Agnieszka
Zapraszam też tutajhttps://greenelka.pl/50-faktow-o/
https://youtu.be/0x61YvjwJCM
Artukuł bardzo mi się podoba, można powiedzieć, że jest odkrywczy w dobie pędu za szczęściem. Fakt, za dużo myślimy, oceniamy, stąd problemy (a myśl, to przecież energia). Też to czuję i bardzo staram się dbać o „higienę” myśli, co oczywiście proste nie jest ?
No właśnie, za dużo się spinamy. Można zwariować. Więcej luzu i akceptacji dla własnej natury.
Pozdrowienia Gaju:)
Takie posty jak ten, to moje ulubione na Twoim blogu. Uwielbiam. Piszesz szczerze, zawsze się czegoś nauczę, coś sobie przypomnę. <3 Ze wszystkim się zgadzam. Ja nie umie, no nie potrafię uśmiechać się, kiedy jest mi źle, no chyba, że bliska osoba mnie potrzebuje, a ja muszę wykazać się siłą. Wiesz, przecież e złe chwile, dni w którym czujemy doła, często gęsto są dla nas wielkim darem. Ja po takich dniach zawsze wstaję nieco silniejsza, bardziej świadoma. Wiadomo, że nie cieszą mnie takie dni, ale je akceptuję i choć staram się wynieść jakąś lekcję, a choćby wypłakać ból, co też jest bardzo ważne. Dla mnie wolność, bycie sobą jest bardzo ważne. Chcę głośno się śmiać, to tak robię, nie mogę wytrzymać to i potrafię na środku rynku wybuchnąć płaczem. Nie wstydzę się takich sytuacji, one powodują, że uwalniam emocje i zawsze wychodzi mi to na dobre. Pamiętam jak brałam udział w kursie, miałam totalnego doła, tragedia się działa. Wstałam i przy wszystkich ludziach wybuchłam płaczem komunikując, że z tego i tamtego powodu rezygnuję z kursu. Podszedł do mnie wykładowca i pogratulował odwagi, zrobiłam wrażenie na nim, widział we mnie osobę silną, wolną. Miałam nawet propozycję pracy. hehe Wiem zaś piszę całą powieść, ale czemu nie… tak zadziałał na mnie Twój post, to i też piszę, co czuję.
Dziękuje kochana za tak wartościowy blog. Uściski serdeczne dla Ciebie. <3
Agnieszko, po prostu masz nadzwyczajny dar bycia osobą autentyczną i przez to wolną. Bardzo Ci dziękuję:)
ciekawy paradoks.
wieczne szczęście staje się codziennością, więc przestaje cieszyć, bo jest takie prozaiczne – a przecież szczęście ma być chwila uniesienia, ekstazą i rajem. I głupio byłoby martwić się z powodu nadmiaru tej niezwykłej przychylności.
Wieczne szczęście będzie w Niebie… Na ziemi jest niemozliwe:)
Ostatnio przeczytałam takie zdanie ” nie myśl tyle, bo stworzysz problem, którego wcześniej nie było” i coś w tym chyba jest 😉 A szczęście ? Myślę, że wiele szczęśliwych chwil nam umyka, właśnie z powodu jego poszukiwania.
No właśnie Gabrysiu 🙂
Sensem życia jest chyba samo życie, z wszystkimi jego odcieniami. I każdy z tych odcieni jest potrzebny, chociażby jako tło dla następnego albo jego przeciwstawność. Najgorzej to udawać, musieć udawać bo ludzie tego oczekują, bo człowiek sam się zapętla i nie potrafi pokazać prawdziwej twarzy, same siebie gdzieś zagubił pod setkami codziennych masek…
Piękny, poruszający tekst napisałaś, Agnieszko!***
Dziękuję Olgo 🙂 Dokładnie tak jest
Pięknie i mądrze napisałaś, bo osoby, które ciągle chcą być szczęśliwe, de facto czują się nieszczęśliwe, a podobno szczęśliwi bywamy…czasami 🙂
Inaczej nie wiedzielibyśmy, co tracimy, to jak praca i urlop:-)
A no właśnie. To jest sedno sprawy. Jak Woland w „Mistrzu i Małgorzacie ” powiedział do Mateusza Lewity: moja szpada rzuca cień. Gdyby go nie było, nigdy nie dostrzegłbyś słońca. Przytaczam nie dosłownie, ale chodzi o sens.
Pozdrowionka:)
Nieprzerwane dążenie do szczęścia to nie tylko symbol naszych czasów. Już bardzo dawno temu uważano, że szczęście jest najwyższym dobrem człowieka. Różnica polegała tylko na sposobach jego osiągania (np wg epikureizmu, stoicyzmu czy hedonizmu).
Masz rację, Agnieszko, życie to nie tylko szczęście. To także cierpienie, smutek i ból.
Tak, w żadnym wypadku nie można porownywać mądrości owczesnych wielkich filozofów z dzisiejszym ślepym maniackim wręcz wciskaniem nam tego, co uważa się za szczęście.
Pozdrowienia serdeczne Doroto:)
Jak coś tak ulotnego jak szczęście może być sensem życia… chyba jednak nie do końca….
Jako że pora już nocna, chyba już wiem o czym będę debatować sama ze sobą przed snem – jeżeli nie szczęście to co, co jest tym sensem życia?;)
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
No właśnie Agnieszko, zbyt ulotne…
Pozdrowienia 🙂
Pięknie i bardzo mądrze napisałaś Agnieszko.
Poza tym szczęście dla każdego jest czym innym.
Jeśli nie czytałaś to polecam „Traktat o szczęściu” profesora Tatarkiewicza.
A Ciebie zapraszam do siebie – z pewnością uda Ci się rozpoznać wszystkie kwitnące kwiaty.
🙂
Stokrotko, jasne, że czytałam „Traktat o szczęściu”, był nawet obowiązującą lekturą na polonistyce:)
Usciski
Szczęście to jak rodzynki w serniku – czasem się na nie trafi smakiem. Tak sobie myślę, że życie polega na akceptacji. Tego co się zdarza – bez zbędnej interpretacji. Bo potrzebujemy wszelkich stanów – i spokoju, i naporu, smutku, upadku, wstawania, płaczu, radości, śmiechu, straty, strachu i odwagi. Bez sumy tego wszystkiego nie da się czuć. Nie da się być.
Aja, dokadnie tak jest, jak rodzynki w serze, super !
Bardzo mądry wpis Agnieszko i tak głęboko skłania ku refleksji. Najczęściej spotykam się z ludźmi, którzy dużo narzekają i ciągle im źle. Pogoń za życiem i wartościami materialnymi niestety nie prowadzi do niczego dobrego. Najważniejsze jest by mieć nadzieję, wierzyć w lepsze jutro i z miłością oraz ufnością wszystko powierzać Panu Bogu, bo tylko ten kto pomimo wszelkich trudności w życiu nie podda się i nie zwątpi, to osiągnie szczęście wieczne w niebie.
Mnie każde takie cierpienie, ból, choroba, czy poważny problem uczy wielu ważnych wartości życiowych, jestem bogatsza o nowe doświadczenia, które dają takiego kopa, że podnoszę się i z podwojoną siłą idę do przodu 🙂 Sztuczne szczęście, to oszukiwanie przede wszystkim siebie, to stan, który nas bardziej unieszczęśliwia niż prawdziwe i wartościowe życie, które pomimo wszelkich porażek daje nam satysfakcję w naszych osobistych wygranych bitwach ze złem.
Ściskam Cię ciepło Agnieszko 🙂
P.S. Widzę, że wśród Twoich czytelniczek jest kilka Agnieszek 😉 pozdrawiam Was moje imienniczki serdecznie 🙂
Gabuniu- Agniesiu, wszystko co napisałaś tak pięknie, mogłoby być przedłużeniemm mojego tekstu. Po prostu też tak myślę. Dziekuję Ci i pozdrawiam cieplutko:)
Pięknie to opisałaś Agnieszko. Nie da się zagłuszyć w sobie wszystkich uczuć, ale można nauczyć się z nimi żyć, chociaż to też nie jest proste. W życiu nic nie jest zresztą proste. Życzę Ci jak najwięcej szczęśliwych, radosnych chwil. Buziaki :*
Tak, ja Tobie tez kochana:)
Bardzo mądry wpis…Bo to życie to taka sinusoida wszystkich uczuć…A w dążeniu do szczęścia zapominamy o „tu i teraz”, o życiu….
No właśnie o to mi chodziło. Bo przecież każdy chce być szczęśliwy, ale dzisiaj jest taki sztuczny pęd.
Pozdrowienia 🙂
Agnieszko, bardzo mądry i bardzo prawdziwy tekst. Szczęśliwym się po prostu bywa a w pozostałych momentach warto akceptować inne uczucia, które czujemy. Myślę, że akceptacja siebie i tego, co się dzieje niezależnie od naszej woli, jest ważnym składnikiem szczęścia. Chciałabym kiedyś za ileś tam lat powiedzieć jestem,byłam szczęśliwa. Mam nadzieję, że tak będzie (bo teraz tak jest) co nie oznacza przecież, że nie ma w moim życiu smutnych do bólu chwil.
Oczywiście, szczęśliwym się bywa, pieknie powiedziane…
Uściski kochana:)
nie bardzo znam się na szczęściu ale słyszałem że podobno można go znaleźć tylko w nas nigdy na zewnątrz, chyba stwierdzenie że będę szczęśliwy jeśli to lub jeśli tamto nigdy się nie sprawdza
pozdrawiam
Tak, nigdy to się nie sprawdza, ale najcześciej tego nie rozumiemy…
Popatrzcie jak reagują zwierzęta, one reagują na daną sytuację odpowiednim uczuciem, ludzie maja rozum więc analizują różne sytuacje na wszystkie strony, a nie zawsze trzeba analizować, wystarczy pozwolić sobie na różne uczucia, cudnego wieczorku 🙂