Paradoksalnie pomógł mi fakt, fakt, że w pewnym momencie znacznie przytyłam.
Zaczęłam więc próbować różnych diet, które chwilowo przynosiły efekty, ale kilogramy wracały ze zdwojoną siłą.
A mój wierny towarzysz lęk, jak był, tak był. Niezależnie od diety. Chcąc nie chcąc nadal chodziłam na seanse hipnozy, piłam różne mikstury homeopatyczne w nadziei, że coś się zmieni.
Dopiero w momencie, w którym całkowicie i radykalnie zmieniłam sposób odżywiania, kiedy wyrzuciłam z lodówki wszystko, co tak naprawdę jedzeniem nie jest, a tylko atrapą, schudłam.
Naturalnie bardzo się zdziwiłam.
Bo co prawda, wiedziałam już, że zdrowe pożywienie, pochodzące z natury,jest w stanie uzdrowić ciało. Ale nie wiedziałam, że może to także uczynić z duszą, z psychiką. A przecież w moim przypadku tak się stało.
Lęk, który towarzyszył mi kilka dobrych lat i niszczył życie, odszedł.
A kiedy schudłam, jednocześnie poczułam bardzo duży przypływ energii i sił.
Wcześniej wstawałam rano niewyspana, w dodatku w złym humorze. Teraz budziłam się z apetytem na nowy dzień. Niezależnie od tego, czy padał deszcz, czy świeciło słońce.
To, co przedtem wywoływało u mnie dreszcz zniechęcenia, do czego podchodziłam jak do osy, stało się może nieatrakcyjnym, ale koniecznym do wykonania zadaniem, któremu poświęcałam część swojej energii.
Nawet takie czynności jak sprzątanie, przestały być dla mnie koszmarną nudą.
Teraz podczas mycia podłogi włączałam muzykę i wszystko szło szybko.
Nie znaczy to oczywiście, że z mojego życia zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystkie problemy. Oczywiście nie, ale dzisiaj widzę je we właściwym świetle. Nie siadam jak wcześniej zrozpaczona i nie płaczę w poczuciu niemocy i beznadziei, ale szukam rozwiązania.
Stałam się pogodniejsza i zauważyłam, że lubię się śmiać.
Przestało mnie denerwować byle głupstwo. Nie zastanawiałam się nad związkiem swojej nowej diety ze zmianami w swojej psychice, (jako urodzona romantyczka lubiłam określać to jako duszę), po prostu cieszyłam się, że schudłam, czułam się dobrze i to mi wystarczało.
Któregoś dnia dowiedziałam się, że żona kolegi zachorowała na bardzo złośliwą odmianę raka mózgu.
Pojechałam do niej i jak mogłam, tak starałam się pomóc. Nie było to wiele, ale pocieszałam, dodawałam odwagi i dzieliłam się istotnymi wiadomościami, o których się dowiedziałam, a które mogły być pomocne.
I nagle stwierdziłam, że coś jest inaczej niż przedtem.
Nie obmacywałam swojej głowy w poszukiwaniu guza, nie szukałam u siebie symptomów, które potwierdziłyby przypuszczenie, że jestem na to samo chora, co znajoma. Tak było przedtem. Teraz nie.
Nie bałam się już. Wyglądało na to, że udało mi się pokonać lęk..
Co jest ? Bo, że coś się zmieniło, było pewne jak to, że dwa plus dwa równa się cztery.
W końcu uzmysłowiłam sobie, że te zmiany zaczęły się od tego momentu, kiedy zmieniłam swoją dietę. Kiedy wyrzuciłam ze szafek i lodówki śmieciowe produkty.
Kiedy pokochałam zielone smoothie
Naturalnie bardzo się zdziwiłam.
Bo co prawda, wiedziałam już, że zdrowe pożywienie, pochodzące z natury, jest w stanie uzdrowić ciało. Ale nie wiedziałam, że może to także uczynić z duszą, z psychiką. Bo przecież w moim przypadku tak się stało.
Wtedy zaczęłam interesować się tym, jak sposób żywienia wpływa na psychikę, jak może pomóc pokonać fobię i lęk.
I dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy.
Że mózg, szef wszystkich szefów, potrzebuje witamin i minerałów, bez których świruje. Naprawdę.
Że ich braki mogą sprawić, że nie tylko ciało zachoruje, ale i dusza. Krótko i dosadnie mówiąc, te braki mogą doprowadzić do obłędu i fobii.
Dieta może zmienić strukturę mózgu i jego funkcjonowanie.
W szkole w Appleton, (Wisconsin) przeprowadzono eksperyment.
Zamiast typowej diety schabowego i frytek, zaczęto podawać dzieciom kasze, rośliny strączkowe, bardzo dużo zielonych warzyw, owoce, trochę ryb. Ze szkolnego sklepiku znikły czipsy i gazowane napoje, których dzieci piły dotąd hektolitry.
Co się okazało?
Zmniejszyła się agresywność w szkole, dzieci stały się spokojniejsze, bardziej skoncentrowane, a w miarę upływu czasu poprawiły się też ich wyniki w nauce.
Bo mózg nie potrzebuje kotletów, frytek i coli, ale lubi, kiedy daje mu się pożywienie pełne witamin i minerałów. Wtedy może pracować wydajnie i czynić dla nas cuda.
Twój mozg potrzebuje :
witamin z grupy B. Czyli B12, B11, B6.
Wszystkie są niezbędne do dobrego funkcjonowania mózgu i twojego dobrego samopoczucia.
Jeżeli na przykład zainteresujesz się tylko z grubsza witaminą B11, czyli kwasem foliowym, to zobaczysz, że jest ona po prostu niezastąpiona.
Nie tylko dla mózgu , ale i dla całego systemu nerwowego, dla rozwoju dzieci mieszkających jeszcze w brzuszkach mamuś. Oprócz tego wspiera ta witaminka produkcję czerwonych ciałek krwi, pomaga w pracy żołądka i wątroby, naszej pracowitej sprzątaczki, a nawet zapobiega nowotworom. Nie mówiąc o tym, że dba o nasze dobre samopoczucie.
Jest w zielonych warzywach, szpinaku, brokułach, sałacie, jarmużu, ale też w roślinach strączkowych, bananach, szparagach, brukselce, burakach, kapuście, ziarnach słonecznika, grochu, fasoli, pomarańczach. Też w żółtku jajka.
Mózg potrzebuje magnezu.
Magnez pilnuje cię bardzo mocno. trzyma w ryzach nerwy i nie dopuszcza do tego, żebyś się prędko męczył.
Jest w razowych produktach, kaszach, orzechach, bananach, warzywach, daktylach, migdałach.
Mózg lubi selen.
Kiedy jest go mało, ogarniają cię lęki. Nie wiedziałam o selenie nic, kiedy żyłam każdego dnia ze swoja fobią. W pizzy ze sklepu, którą uwielbiałam, nie było selenu.
A najwięcej znajduje się go w orzechach brazylijskich.
Nie potrzeba ich wiele jeść, wystarczy jeden, dwa dziennie, a twój mózg będzie zadowolony. Selen jest też w ziarnach słonecznika albo w rybach. Nie, o tym też nie miałam pojęcia.
Mózg lubi kwasy tłuszczowe omega 3,
które zamykają drzwi przed depresją i zmniejszają ryzyko, że wpadniesz w złość i walniesz męża po głowie jak ci 10 x powie, że już zaraz, już wyniesie śmieci. Tylko jeszcze musi coś tam …
Te niezbędne kwasy znajdują się w rybach, a w wersji dla wegetarian w nasionkach chia i siemieniu lnianym.
Więc nic dziwnego, że kiedy radykalnie zmieniłam swoją dietę, opuściła mnie fobia, o której myślałam, że będzie towarzyszyć mi do śmierci.
Wyrzucając ze swojej lodówki produkty śmieciowe, pozbyłam się nadwagi, nerwicy lękowej, brzydkiej cery, zmęczenia, apatii i braku formy.
Zyskałam pogodę ducha, energię, zdrowe paznokcie i włosy i młodszy wygląd.
To chyba dużo, myślę…
Pozdrawiam – Greenelka
I strona, o której wspominałam
http://www.nerwica.vegie.pl/
Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam Twoje dwa wpisy – chociaż nie dotknęła mnie ta choroba, to jednak utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że dieta ma kluczowe znaczenie w tym jacy jesteśmy. Ograniczam śmieciowe jedzenie do minimum i…też lepiej mi z tym!
pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
(tak, wiem, kawa również źle wpływa na organizm, ale jej się nie wyrzeknę! na razie… )
Agnieszko, to właściwie nie jest choroba, to po prostu manifestacja braków składników odżywczych w organizmie. U niektórych objawia się chorobami serca, u innych cukrzycą, a jeszcze u innych nerwicą i lękiem. Zależy na jaki organ trafi. Ale zawsze, prędzej czy później coś się dzieje nie tak. Tego w ogóle nie można opisać, jak ja się dzisiaj czuję w porównaniu do „tamtego” życia. :)A co do kawy, to bym się zbytnio nie przejmowała, są opinie, że jest bardzo korzystna.:)
Sporo w tym racji, ale mózg – tak mi się wydaje , przyzwyczajając się do witamin i zdrowego żywienia, przestaje reagować. Od czasu do czasu należy się podtruć. Mózg potrzebuje tłustego schaba w niedzielę, ziemniaków z tłustym sosem i bigosu – przynajmniej w niedzielę.
Pamiętajmy o jednym jedzenie jest jak paliwo. Skoro nie jesteś głodny nie jedz, nie zażeraj się.
Raz w tygodniu należy się struć , aby organizm funkcjonował bez zarzutu.
A Twoja dieta jest bardzo dobra , bo organizm w tygodniu potrzebuje zdrowego paliwa
Pozdrawiam
zolza73.blogspot.com
Asiu, miło Cię tu widzieć, pozdrawiam serdecznie:)
To świetne, że wygrałaś walkę z lękiem. Liczę na to, że mi też się w końcu uda, bo Twój przykład pokazuje, że można.