W zasadzie nie jest to wcale trudne.
Potrzeba tylko jednej rzeczy.
Na początku przede wszystkim zmiany myślenia. No tak, to może właśnie wydaje się nie najłatwiejsze, ale uwierz mi, naprawdę tylko tak się wydaje.
A potem już po prostu konsekwencji i nie zrażania się, bo efekty przyjdą na pewno.
Dzięki zmianie sposobu życia o 180 stopni, mogę powiedzieć, że udało mi się zostać osobą naprawdę odporną ( oczywiście odpukać, odpukać).
Od czterech lat nie chorowałam ani razu.
Nie byłam przeziębiona, nie miałam grypy, nie męczył mnie katar , ani razu nie bolała mnie głowa.
Nie odwiedzam aptek, nie biorę żadnych leków i czuję się tak dobrze jak nigdy przedtem.
Jak to zrobiłam?
Jak zwiększyłam odporność swojego organizmu
1.Przede wszystkim zaczęłam się hartować i robię to konsekwentnie do dzisiaj.
Ale hartowanie nie znaczy wcale, że jestem morsem i pływam zimą w lodowatej wodzie w rzece albo w jeziorze.
Hartowanie znaczy, że w każdą, ale naprawdę w każdą pogodę idę na długi spacer.
Codziennie.
Chyba, że spadnie grad wielkości kurzych jajek, no, ale nawet wtedy, jeśli już taka katastrofa się przydarzy, w końcu mija i można wyjść z domu.
Nie ma złej pogody, jest tylko niewłaściwe ubranie.
Przed dwoma laty zaczęłam chodzić każdego dnia boso.
Choć kilka minut.
Mój mąż za każdym razem powtarza, że tym razem to na pewno już się rozchoruję, ale ja przechodzę przez wszystkie sezony grypowe z suchym nosem.
Nawet jeśli wokół mnie są sami kaszlący i zasmarkani.
2. wysypiam się.
Bez odpowiedniej ilości snu nie ma mowy o odporności.
Dzisiaj prawie wszyscy lekceważą sen.
Często słyszę, że ktoś śpi tylko cztery godziny i to mu wystarcza.
Oczywiście tak jest, ale tylko do pewnego momentu. Z doświadczenia wiem, że nawet jeśli odżywiasz się super zdrowo, uprawiasz sport, słowem dbasz o siebie, ale za mało śpisz, to mogę ci powiedzieć, że nici z twojej odporności.
Przeziębiania, alergie i anginy zaczną cię dręczyć z częstotliwością namolnych komarów w lipcowy wieczór przy grillu.
A nawiązując do sportu.
Jeśli oprócz tego, że się nie wysypiasz, będziesz bardzo intensywnie trenować, to twoja odporność, zamiast się podnieść, spadnie i znajdzie się w piwnicy.
W ogóle ci, którzy są najzdrowsi, czyli dziarscy stulatkowie z Niebieskich Stref, nie wyciskają siódmych potów w siłowni, ale raczej po prostu regularnie
się ruszają.
Uprawiają ogródki, jeżdżą na rowerach i dużo spacerują.
Bardzo dużo pisze o tym Dan Buettner w swoich książkach ” Niebieskie strefy w praktyce”, ” Niebieskie strefy. 9 lekcji długowieczności od ludzi, którzy żyją najdłużej”.
Wracając do kwestii snu i odporności.
Prędzej czy później jeśli się nie wysypiasz, zdrowie zacznie ci szwankować.
Człowiek niewyspany, to człowiek nerwus, człowiek w depresji, człowiek jak to się mówi – nie do życia.
Organizm we śnie się regeneruje i tym samym wzrasta odporność.
Jeśli tego mu nie dasz, zaczynają się schody. Problemy z ciśnieniem, otyłość, w końcu mogą cię zaatakować takie paskudne typy jak rak , zawał, wylew i cała masa innych, których nikt nie chce zapraszać do siebie, do domu.
Ja potrzebuję 8 – 9 godzin snu i przestrzegam tego.
Oczywiście nie kładę się spać po północy, ale najpóźniej o 22. Bo właśnie wtedy sen jest najzdrowszy. Właśnie wtedy, między 22 a 2 w nocy następuje najbardziej intensywny proces regeneracji twojego organizmu.
Nie tak dawne są czasy, kiedy zarywałam noce, kiedy nie spałam do drugiej, trzeciej, bo przecież tyle było ineresujących spraw.
Jakich?
Na przykład siedzenie na Facebooku, czytanie bzdur w sieci, polityka, bo zawsze byłam i jestem zwierzęciem politycznym.
No, ale czy to wszystko było warte mojego zdrowia ?
Rano wstawałam i zastanawiałam się, skąd pod moimi oczami wzięły się dwie wielkie poduchy.
I dlaczego tak bardzo boli mnie głowa. Dlaczego jeśli natychmiast nie wyżłopię trzech kaw, to padnę.
Łykałam tabletki i wszystko toczyło się swoim utartym szlakiem. Aż , no właśnie, aż się ocknęłam. Było za 5 dwunasta, naprawdę.
Mówisz, że ciebie to nie dotyczy, a ja ci odpowiadam : po prostu poczekaj. Bo organizm nie buntuje się, ale do czasu.
3. Nie biorę żadnych antybiotyków i żadnych środków przeciwbólowych i na pewno jest to znaczący czynnik w budowaniu odporności.
W Polsce jest lekomania.
Przy najmniejszym bólu głowy, pleców, lekkim przeziębieniu biegnie się do apteki i kupuje tabletki.
Co ja mówię ! Nie potrzeba apteki, bo w każdym supermarkecie leżą przy kasie wszelkie leki na gardło, na anginę, na bóle na reumatyzm i w ogóle na wszystko.
W radio królują reklamy leków i suplementów diety. To straszne.
Niedawno rozmawiałam ze znajomym dźwigającym swój standardowy pakiet chorób cywilizacyjnych, czyli cukrzycę typu II, otyłość, wysokie ciśnienie i coś tam jeszcze miał, ale już nie pamiętam.
Ach, bóle pleców… stękał nieustannie w czasie naszej rozmowy.
Delikatnie zapytałam go, czy może zamiast siedzieć przed telewizorem po pracy poszedłby na spacer, ale spojrzał na mnie jak na dziwoląga.
„chyba nie wiesz kochana, że ja jestem zmęczony, mam dość biura i kiedy przyjdę do domu, chcę po prostu odpocząć. A najlepiej odpoczywam w fotelu i przy piwku.”
Ręce mi opadły.
Na moją uwagę,, że może gdyby trochę więcej się ruszał, nie musiałby brać tyle leków, odparł, że leki mu nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie, jest zadowolony, ma miłą panią doktor, która o niego bardzo dobrze dba i wszystko jest w porządku.
No dobra, wracam do mojej skromnej osoby.
Nawet, jeżeli czasami przydarzy mi się jakaś kontuzja, skaleczę się , nigdy nie ratuję się tabletkami. Mam w domu zapasy z Bożej Apteki, czyli własnoręcznie przeze mnie zebrane zioła i one służą mi lepiej niż wszystko inne.
4.Oczywiście zmieniłam swój sposób odżywiania.
Jem mnóstwo warzyw i owoców., czyli staram się zapewnić sobie dużo witaminy C, która jest kluczowa w budowaniu odporności.
Regularnie włączam do diety czosnek, cebulę, kurkumę, imbir i kiszoną kapustę.
5. Suplementuję witaminy B12 i D3.
Ta pierwsza jest niezbędna dla wegan, bo nie ma jej w pokarmach roślinnych ( kiedyś była, ale ze względu na stan gleby dzisiaj jest to już tylko wspomnienie), ale i ludziom na tradycyjnej diecie witaminy B12 brakuje.
W każdym razie ja suplementuję i wychodzi mi to wybitnie na zdrowie, przede wszystkim mam o wiele więcej energii niż wtedy, kiedy witaminy B12 nie uzupełniałam.
Jeśli chodzi o witaminę D3.
Wiadomo, że jeśli mieszkasz jak ja w takim miejscu, gdzie słońca jest wystarczająco dużo tylko przez 4 miesiące w roku, twoje ciało nie ma szans wytworzyć odpowiedniej ilości tej witaminy.
A witamina D3 jest ważna dla każdego organu ciała, daje odporność i pomaga zabezpieczyć ci się przed takimi paskudnymi choróbskami jak rak.
Na koniec powiem rzecz oczywistą.
NIE PALĘ.
To nie jest punkt 6, po prostu jeśli palisz, nigdy nie będziesz zdrowy. NIGDY. NEVER. NIEMALS.
Ja paliłam i byłam chora co chwila. Kolejność „powrotu z dalekiej podróży” była u mnie właśnie taka : najpierw rzuciłam palenie w diabły ( Nomen Omen, hi, hi i Bogu dziękuję, że mi się to udało), a potem zaczęłam drogę w kierunku zdrowia.
Inaczej być nie może.
To są moje metody. Myślę, że w sumie proste i nic wielkiego.
Pozdrawiam serdecznie – Greenelka
Możesz wesprzeć to, co robię, tutaj :
Podpisuje się pod tym postem obiema rękoma,ba wiekszość rzeczy sama stosuje,grype i inne tego typu przeziebienia mialam jakies ..hmm 15 lat temu 😉
Ojej, to mnie przebiłaś, gratulacje!!!! Super:)
Serdeczności przesyłam:)
Oj wiele tu ważnych porad, których przez wiele lat nie brałam sobie do serca.
Przede wszystkim – faszerowałam się antybiotykami i lekami przeciwbólowymi… a że byłam migrenowcem to tych przeciwbólowych zdarzało mi się brać dużo… za dużo.
Oczywiście nieraz się nieodpowiednio ubrałam i przez to byłam chora…
Oj, ile to człowiek musi doświadczyć (najlepiej na własnej skórze), żeby dojść do sensownych wniosków…
B12 i D3 też sumplementuję, palić – nie palę, zielone jem. Chyba jestem na dobrej drodze…
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Madziu, Ty jesteś z pewnością na bardzo zdrowej drodze,:)
pozdrawiam gorąco:)
Bardzo pouczający post. Powiedz ni tylko jak Ci się udało rzucić to palenie, bo ja nie mogę rzucić. Kopcę jak stary parowóz. Tabletek też staram się nie jadać prawie wcale. Gdybym tylko rzuciła te papierosy, na pewno zaczęłabym nowe i zdrowe życie.
P.S.
Już wróciłam do bloga 🙂
Serdeczności.
JaGo, rozumiem Cię doskonale. O tym jak rzuciłam palenie, pisałam na blogu.Moja metoda była prosta, ale nie wiem czy Ci będzie odpowiadać. https://greenelka.pl/jak-rzucic-palenie-moj-sposob/ Tak czy owak, wszystko rozgrywa się w głowie.
Pozdrowionka serdeczne 🙂
Tabletki na ból głowy niestety łykam, bo miewam takie bóle, że strach, ale poza tym…odpukać 🙂
To prawda, ze ruch i aktywność wszelka dobrze robią, zwłaszcza kobietom w pewnym wieku.
Gdyby można było uniknąć zakażeń w pracy, to byłabym okazem zdrowia…
Nigdy nie paliłam, więc plus dla mnie 😉 Ale kto wie, co tak naprawdę natura nam przygotowała i nasze geny…
Jotko, jeśli masz bóle głowy, gorąco polecam Ci książkę doktora Joela Fuhrmana „Jeść aby żyć”. Ten lekarz leczy między innymi bóle migrenowe, jeśli o takich mówisz.Poza tym super,że nie palisz, to bardzo wiele. No i ruch.
A poza tym zobaczymy, ale trzeba być dobrej mysli:)
Pozdrowionka miłe bardzo:)
I jak oni funkcjonują po 4 godzinach snu? Pewnie na kawie albo na energetykach, co jeszcze gorsze. Palenie to zło, jak każdy nałóg. Spacery są świetne. Jak widzę morsów to aż mnie dreszcze przechodzą, ja tam bym nie weszła do lodowatej wody. Brr, zimno się robi na samą myśl. Udanej wycieczki, dokądkolwiek się udałaś ;).
No cóż, ja myślę,że do pewnego czasu funkcjonują, a potem koniec. Ja też bym nie mogła być morsem, ale spacery są dobre zawsze.
Pozdrowienia, już z domu:)
Dopóki nie spotykałam się z dziećmi w szkołach i bibliotekach, nie pamiętałam co to ból gardła i katar. W ubiegłym roku jednak moja odporność się skurczyła, nie mogłam się pozbierać , ciągle bolało mnie gardło – przed kolejnym sezonem po zimowych feriach zrobiłam sobie kurację Tombaka z soku cytrynowego i podziałało. Kupiłam porządną wit C i Olejek czosnkowy. Teraz , gdy sezon spotkań i przeziębień znów się rozpoczął muszę znowu się wzmocnić. Nie palę , wietrzę się regularnie i jem dużo owoców i oczywiście Wit D3 bez przerwy. Mam nadzieję, że tegoroczna zima będzie dla mnie bardziej łaskawa. Pozdrawiam i do zobaczenia 🙂
Gabrysiu, nic dwa razy się nie zdarza, więc z pewnością teraz będzie dobrze. W końcu zabezpieczyłaś się solidnie.
Pozdrowionka serdeczne:)
Cenne rady!
Gdyby tylko zdrowie zależało od hartu ducha to by było wspaniale. Warzywa i owoce toną w chemikaliach, wszędobylski smog niszczy i zatruwa ludzki organizm, wszelka żywność napakowana całą tablicą Mendelejewa, nowe odmiany plennej pszenicy mają niestrawny gluten, brak słońca na naszej szerokości geograficznej, rasy zwierząt z których pochodzą wszelkie karkówki, schaby są genetycznie zmienione, drób hodowany w cyklu tylko kilku miesięcy, zmiana diety zwierząt , gdzie stworzenia nie widzą latami słońca, wszędobylska folia w którą pakowana jest żywność, woda chemicznie uzdatniana, trujący syrop fruktozowo-glukozowy, który jest praktycznie większości produktów spożywczych, wszelkie azotyny, azotany… Oczywiście są sklepy eko, bio, fit, ale ceny tam widniejące przyprawiają o zawrót głowy.
Pozostaje tylko gimnastyka z dala od miejskich metropolii… i marzenie aby ciągle mieć 20-30 lat bo wtedy organizm jeszcze jakoś funkcjonuje.
Zazdroszczę, że Ciebie nie imają się żadne bóle. Kiedyś, przy całym moim pozytywnym nastawieniu do organizmu, też myślałam, że jak będę bardzo eko to ominą mnie choroby. Niestety jak ma się już …dziesiąt + jeszcze kilka lat organizm wymięka i czasami wywiesza białą flagę.
To wszystko prawda, jednak warto dbać o odporność. I niekoniecznie w wieku dziesiąt i coś dalej,trzeba chorować.
Pozdrowienia serdeczne:)
U mnie z odpornością trochę gorzej mimo, że dbam o siebie i właściwie to PRAWIE wszystkie wyżej wymienione zalecenia spełniam. Nie chodzę boso, bo mieszkam w bloku i to bez sensu – na zewnątrz nie ma warunków, łatwo można wdepnąć w szkło albo w psią kupę, jak to na osiedlu. Gnębi mnie od lat nasilające się przewlekłe zapalenie zatok, a wiadomo – przez to bardzo łatwo o infekcje. Nie będę się o tym rozpisywać, bo to nie wizyta lekarska, ale gdybyś znała przypadkiem jakiś złoty środek na tą upierdliwą dolegliwość… Ostatnio wyczytałam o zakrapianiu wody utlenionej. Gdyby udało mi się zrobić na tym polu porządek, to pewnie poczułabym się jak nowo narodzona.
Gaju,może za dużo stresu? O wodzie utlenionej czytałam, mówi też o tym Zięba, ale nie wiem na tyle,żeby się wypowiadać.Co do zatok, mam znajomego, który wyleczył to środkami naturalnymi.Zapytam go i dam Ci znać.
Pozdrawiam serdecznie
U mnie odporność jest na dobrym poziomie. Ostatnio jednak byłam przemęczona, że i mnie pobrało. Na mnie najgorzej działa brak snu i ruchu. Wtedy jest tragedia.
No tak, naturalnie. Brak snu i brak ruchu.Nie wolno do tego dopuścić.
Pozdrowionka:)
Z moją odpornością póki co jest ok … nie choruję . 🙂 I oby tak zostało jak najdłużej . Staram się żyć normalnie . Trochę ruchu , żadnych nałogów , na ogół się wysypiam , lekkie jedzenie i możliwie jak najwięcej radości z życia . 🙂
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłych wojaży w strefie bezsieciowej 🙂 Wszystkiego dobrego 🙂
To super Maju, a jak tam zielone szejki, pijesz czasami jeszcze? Ja już jestem w domu i cieszę się. Byłam na grobie rodziców, wiesz…
Witaj 🙂
szejki ? oczywiście , że piję . Weszły na stałe do mojego menu 🙂
Byłaś odwiedzić grób rodziców … teraz rozumiem . A ja myślałam ,że wybrałaś się rekreacyjnie, gdzieś w dzikie ostępy . Przepraszam za moje gapiostwo . Faktycznie to ten czas gdy ludzie udają się na groby swoich bliskich , sama przecież też już byłam i robiłam porządki .
Pozdrawiam serdecznie . 🙂
Ależ nie masz za co przepraszać, skąd mogłaś wiedzieć. To była moja podróż , gdzie tylko liczyło się To. Musiałam być całkiem sama. Już jestem. Super, że pijesz szejki:)
Pozdrowienia serdeczne:)
Popieram wszystko, co napisałaś, tylko wyrzuciłabym jeszcze politykę z życia;)
Ja nie choruję od kilkunastu lat, żadnego przeziębienia, ale ostatnio „Niemcy” coś mi podrzucili i po powrocie z urlopu ostry katar trzymał mnie trzy dni;)
W zasadzie u mnie wystarczyło, że zmieniłam swoje myślenie i przestałam chorować, a nawet naprawiły się te organy, które wcześniej nie domagały. Jem to, co jest dostępne, specjalnie nie przywiązuję wagi do „zdrowego jedzenia”, słucham po prostu swojego organizmu. Nie jem mięsa
Mario, pozytywne nastawienie jest kluczem do wszystkiego.
Pozdrawiam serdecznie:)
I owszem, w większości się zgadza , ale kiedy dopadł mnie stres i początki doła wszystko zaczęło się walić jak domek z kart. Łapię infekcję za infekcją a przecież mieszkamy w województwie, które nie jest przecież specjalnie zanieczyszczone 🙂 więc wina leży tylko we mnie
Tak, stres jest najgorszym wrogiem, staraj się z nim walczyć z całych sił
Pozdrowionka serdeczne:)
U mnie działa „hartowanie” – jednak biorę zimny prysznic, spacery (głównie nordic walking) oraz nie branie antybiotyków i innych leków. Na likwidowanie początków przeziębienia świetnie dają radę nalewki domowej roboty, szczególnie czosnkówka 🙂
Hegemonie, widzisz, zapomniałam o prysznicach, ja biorę naprzemienne. Przyzwyczaiłam się. Czosnkówki nie próbowałam,muszę nadrobić. Choć czosnek jem właściwie codziennie.
Pozdrowienia serdeczne:)
Kocham czosnek i cebulę, świeże powietrze i ogrodnicze szaleństwo, nie palę, wysypiam się a warzywa i owoce po prostu uwielbiam. Większość mam swoich. I co? SŁOŃCE!!!!! Brak mi słońca. Działam na baterie słoneczne tylko i wyłącznie. Ech, to nie mój klimat jednak…..
a ja bym jeszcze dodała do tego spisu,być zadowoloną z tego co się ma,cieszyć chwilą,usmiechać do ludzi i przytulać się jak najwięcej!!:):):)
oczywiście, to trzeba dodać:)
Byłoby super 🙂 a stres niestety bywa.
[…] https://greenelka.pl/jak-zwiekszylam-odpornosc-swojego-organizmu/ […]
Jak się wyspać, kiedy z pracy wraca się o 22:30, a na drugi dzień trzeba wstać o 6, bo na rano do pracy? 😉
Nie zawsze jest taka możliwość. Mnie osobiście wystarczy 7 godzin snu i wtedy czuję się wypoczęta. Przy pracy raz na drugą zmianę, raz na pierwszą, nie zawsze uda mi się przespać tyle, co potrzebuję 😉
Zdrowe życie, to jest to! Aż Ci zazdroszczę, że masz możliwość tak żyć 😉
No tak Ariadno, nie zawsze to jest proste, pozdrawiam Cię serdecznie i baaardzo dużo zdrówia życzę 🙂
Nie palę, jem dużo warzyw i owoców, ruszam się koło domu (spacerów brakuje mi teraz w czasie kwarantanny), spię 8 godzin, opalam sie jak mogę,odpowiednio ubieram,miód ma witaminę B12 🙂 cudnego wieczorku 🙂
Iwonko,super, w koncu nie bez przyczyny nazywasz siebie przyrodniczką, prawda?
Kocham przyrodę,cudnego wieczorku 🙂